33,7 tysiąca osób wzięło udział w protestach "żółtych kamizelek" we Francji - podało francuskie MSW. Zdaniem organizatorów na ulice wyszło 102,7 tys. osób. Policja użyła gazu łzawiącego w Bordeaux, Angouleme i w Paryżu, gdzie aresztowano blisko 30-ci osób.

Podobnie jak tydzień temu w stolicy zakazano manifestacji w pobliżu Łuku Triumfalnego, słynnej alei Pola Elizejskie oraz budynku Zgromadzenia Narodowego. Podczas protestów w połowie marca dochodziło tam do podpaleń i plądrowania luksusowych butików.

Jak donosi dziennikarz RMF FM Marek Gładysz do krótkich starć z policją doszło koło Luwru, w miejscu gdzie dwie demonstracje "żółtych kamizelek" połączyły się w jeden pochód. Policja najpierw użyła gazu łzawiącego, by nie dopuścić do połączenia się obu demonstracji. W końcu funkcjonariusze pozwolili na to, nie chcąc zaogniać sytuacji.

Do ostrzejszych starć doszło w Bordeaux gdzie demonstranci zaczęli podpalać pojemniki ze śmieciami  i obrzucać policję kamieniami. Grupa anarchistów zdewastowała agencję bankową w centrum miasta. Funkcjonariusz odpowiedzieli gazem łzawiącym i pałkami.

Z kolei w Awinionie, na południu, władze z obawy przed "brutalnymi grupami aktywistów" zakazały wszelkich zgromadzeń i protestów w centrum miasta i na wielu drogach od godz. 9 rano do północy. Częściowe zakazy nałożono także w wielu innych miastach m.in. w Tuluzie, Rouen czy Lille.

W sobotnim dzienniku "Le Monde" opublikowany został apel sześciu banków tworzących komitet wykonawczy Związku Banków Francuskich. W oświadczeniu zaprotestowano przeciwko atakom na oddziały instytucji finansowych. Podkreślono, że od rozpoczęcia protestów "żółtych kamizelek" szkody powstały w ponad 760 placówkach bankowych.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Nadszedł dla wszystkich czas, by potępić działania dokonywane wobec banków. (...) Należy zakończyć ten nieuzasadniony wybuch przemocy, by nasi koledzy oraz handlowcy mogli wykonywać swoją pracę bezpiecznie - czytamy. Od ponad czterech miesięcy setki oddziałów - istotnych elementów życia lokalnych społeczności - mieszczących się na dole budynków, na rogach ulic, w centrum miast są celem ataków, są dewastowane, plądrowane, podpalane", a pracownicy otrzymują groźby - alarmuje Związek Banków Francuskich.


W ubiegłym tygodniu w całej Francji w demonstracjach udział wzięło zdaniem organizatorów ponad 127 tys. osób, a zdaniem MSW - 40,5 tys., z czego 5 tys. w Paryżu.

Przypomnijmy, że "żółte kamizelki" protestują przeciwko polityce gospodarczej i społecznej rządu prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Ich demonstracje trwają od listopada 2018 roku. Początkowo protestujący sprzeciwiali się głównie planowanej podwyżce akcyzy na paliwo, z której rząd pod ich naciskiem zrezygnował.