Bernd W. - mężczyzna, który wjechał w ludzi na deptaku w niemieckim Trewirze, najprawdopodobniej miał problemy z alkoholem. W dniach poprzedzających atak mieszkał w samochodzie. Sąd zdecydował, że trafi do aresztu.
Według informacji dziennika "Bild", sprawca urodził się i dorastał w Trewirze. Z wykształcenia jest elektrykiem. Był przez pewien czas bezrobotny. Miał problemy z alkoholem. Zdaniem świadków, mężczyzna upijał się często w barze z przekąskami w pobliżu swojego mieszkania:
W mediach społecznościowych obrażał policję i prokuraturę w Trewirze. Tam też zamieszczał zdjęcia i swoje ulubione powiedzenie: "Pospiesz się, śmierć jest blisko". Gdy wjeżdżał w ludzi na deptaku w Trewirze, był pijany. Miał 1,4 promila alkoholu we krwi. Śledczy nie wykluczają choroby psychicznej.
Z dotychczasowej wiedzy śledczych wynika, że 51-latek wczoraj, około 13:45 jechał strefą dla pieszych od strony bazyliki w Trewirze, przez rynek główny w kierunku bramy Porta Nigra. Celowo wjeżdżał w przechodniów. Zginęło pięć osób. 18 osób zostało rannych.
Oprócz dziewięciotygodniowego dziecka ofiarami śmiertelnymi są trzy kobiety w wieku 25, 52 i 73 lata oraz 45-letni ojciec dziecka. Wszyscy pochodzą z Trewiru. Matka dziecka przeżyła. Wraz z półtorarocznym synem trafiła do szpitala. Auto, którym wjeżdżał w ludzi - Land Rover - był pożyczony od przyjaciela. Sąd zdecydował, że 51-latek trafi do aresztu.
Wszystkie flagi w Nadrenii-Palatynacie na znak żałoby zostały opuszczone do połowy masztu.