W ramach śledztwa dotyczącego zamachu na klub nocny w Stambule turecka policja zatrzymała w poniedziałek ośmiu podejrzanych. Obecnie przebywają w areszcie - podała agencja Anatolia. To pierwsze zatrzymania po ataku, w którym zginęło co najmniej 39 osób.
Do zamachu terrorystycznego na popularny klub Reina w europejskiej części Stambułu doszło w noc sylwestrową. Napastnik z długą bronią wszedł do klubu, zabijając stojącego przed wejściem policjanta i jednego z gości, a następnie otworzył ogień do bawiących się w środku ludzi. Część z nich salwowała się ucieczką, skacząc do Bosforu. Sprawca wciąż jest poszukiwany.
Do ataku przyznało się Państwo Islamskie. W komunikacie opublikowanym w poniedziałek przez powiązaną z dżihadystami propagandową agencję Amak napisano, że "żołnierz kalifatu" otworzył ogień z karabinu automatycznego do zgromadzonych w klubie. Była to "zemsta religii Boga i reakcja na rozkazy" kalifa Państwa Islamskiego Abu Bakra al-Bagdadiego.
Wcześniej w poniedziałek tureckie media podawały, że policja podejrzewa, iż zamach na klub Reina mogła przeprowadzić ta sama komórka Państwa Islamskiego, która w czerwcu 2016 roku dokonała ataku na lotnisko Ataturka w Stambule. Zginęło wtedy 47 osób. Według śledczych istnieją podobieństwa między tymi aktami terroru.
Media relacjonowały też, że zamachowiec podczas trwającego około siedem minut ataku wystrzelił do 180 pocisków, a następnie zrzucił wierzchnie okrycie i zbiegł. Według źródeł sprawca pochodzi najprawdopodobniej z Azji Środkowej - Kirgistanu lub Uzbekistanu.
Agencja Associated Press przypomina, że w zeszłym roku w Turcji doszło do ponad 30 brutalnych aktów terroru, w tym wielu zamachów bombowych. Państwo Islamskie przyznało w przeszłości, że dysponuje swoją komórką organizacyjną w tym kraju.
W zeszłym miesiącu ISIS opublikowało materiał wideo przedstawiający brutalną egzekucję dwóch tureckich żołnierzy. Dżihadyści wezwali w nim też do "podbicia" Stambułu. Miała to być odpowiedź za działania zbrojne, w jakie zaangażowana jest w Syrii Turcja.
(az)