Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało łotewskich, litewskich i estońskich d'affaires. Chodzi o zagwarantowanie bezpieczeństwa Rosjanom, głosującym w marcowych wyborach prezydenckich. Ponadto rosyjski MSZ przestrzegł przed ewentualnymi próbami sabotowania wyborów.
W komunikacie rosyjskiego resortu stwierdzono, że dyplomaci zostali wezwani w związku z "brakiem odpowiedniej reakcji" władz państw bałtyckich na rosyjskie apele. Chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa rosyjskim obywatelom podczas głosowania w marcowych wyborach prezydenckich na terenie lokali wyborczych w ambasadach w Wilnie, Rydze i Tallinie.
"Przekazaliśmy Bałtom, że zgodnie z Konwencją Wiedeńską z 1961 roku, odnośnie relacji dyplomatycznych i powszechnej praktyki międzynarodowej, kraje-gospodarze są zobowiązane do podjęcia wszelkich niezbędnych środków, w celu ochrony misji dyplomatycznych. W związku z tym zażądaliśmy, aby władze Litwy, Łotwy i Estonii takie działania podjęły. Chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa wyborcom oraz pracownikom rosyjskich ambasad w czasie głosowania - przekazała Maria Zacharowa, rzeczniczka MSZ Rosji.
Dyplomatom zagrożono, że "stworzenie problemów podczas przeprowadzenia wyborów wywoła poważny protest wśród rosyjskich obywateli".
"Wskazaliśmy, że będziemy wymagać, by Bałtowie w pełni wywiązali się ze swoich obowiązków. W przypadku kontynuowania sabotażu, Rosja będzie działać zdecydowanie w kontekście dwustronnym i w strukturach międzynarodowych. Kraje bałtyckie będą musiały wziąć pełną odpowiedzialność za swoje działania" - dodała Zacharowa.
Wybory w Rosji odbędą się w połowie marca br. Mają one otworzyć kolejną kadencję Władimira Putina, którego kandydaturę Centralna Komisja Wyborcza zarejestrowała przed tygodniem.