Ponad 50 tys. osób ewakuowano w Moskwie po serii fałszywych alarmów bombowych. W ciągu kilku godzin było tam ok. 100 anonimowych zgłoszeń. Fala doniesień o podłożonych ładunkach wybuchowych przetacza się już czwarty dzień przez największe miasta Rosji.
Zgłoszenia o podłożonych bombach są najprawdopodobniej nagrywane wcześniej i przekazywane za pomocą telefonii internetowej. Nie wiadomo, kto stoi za fałszywymi alarmami bombowymi - piszą rosyjskie media.
Jak podaje BBC, istnieje podejrzenie, iż seria fałszywych alarmów to część zakrojonych na szeroką skalę ćwiczeń antyterrorystycznych. O wersji związanej z ćwiczeniami informują też niektóre lokalne media; nie potwierdza jej jednak policja. Urząd ds. polityki informacyjnej obwodu omskiego poinformował, że takie ćwiczenia były planowane, ale zgłoszenia o podłożonych bombach w żaden sposób nie są z nimi związane.
Źródło w służbach bezpieczeństwa powiedziało w rozmowie z prokremlowskim tabloidem "Komsomolskaja Prawda", że zgłoszenia są wynikiem ataku cybernetycznego przeprowadzonego z terytorium Ukrainy. Nie ma jednak na to dowodów - zaznacza BBC.
W największych rosyjskich miastach od niedzieli ewakuowane są budynki administracji, sklepy, szkoły, uniwersytety, akademiki, dworce, biura, lotniska, kina. Państwowa telewizja poinformowała, że łącznie do tej pory w całym kraju zgłoszono podłożone ładunki w 205 firmach i instytucjach.
We wtorek tylko w Czelabińsku na Uralu ewakuowano ponad 11 tys. osób. W Permie szkoły i placówki publiczne musiało opuścić 5,7 tys. ludzi; odwołano lekcje. Ewakuacje odbywały się też m.in. w Stawropolu, Krasnojarsku, Nowosybirsku, Omsku i Kaliningradzie.
W środę alarmy bombowe odnotowano w Moskwie m.in. na dworcach kolejowych, w hotelach, budynkach uniwersyteckich i centrach handlowych. W Saratowie ewakuowano siedem centrów handlowych. Zgłoszenia o podłożonych ładunkach spłynęły też m.in. do Samary, Ułan-Ude, Jakucka, Irkucka i Tomska.
W żadnym ze sprawdzonych przez służby miejsc nie znaleziono materiałów wybuchowych.
(m)