Tajwan, kraj, którego istnienia oficjalnie nie uznaje większość świata (w tym Polska), po raz pierwszy w historii doprowadził do udanej ekstradycji swojego obywatela. Podejrzany przebywał w naszym kraju. Po niemalże 7 latach prawnych przepychanek, mężczyzna został oddany w ręce tajwańskich służb - podaje agencja AFP.
Liu, mieszkaniec Tajwanu, podejrzewany jest o międzynarodowe defraudacje w sektorze telekomunikacji. W Polsce został zatrzymany jeszcze w 2017 roku. Początkowo władze w Warszawie podjęły decyzję o jego ekstradycji do Chińskiej Republiki Ludowej.
Od tej decyzji Liu odwołał się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC), który ostatecznie wydał wyrok zakazujący polskim władzom oddania podejrzanego w ręce Pekinu - przekazuje ministerstwo sprawiedliwości Tajwanu.
Rząd w Tajpej oficjalnie zwrócił się do Polski o wydanie Liu dopiero w 2023 roku. Jak zaznacza resort sprawiedliwości, ma to być pierwszy raz w historii, kiedy Tajwan zdołał doprowadzić do ekstradycji uciekiniera.
Ekstradycja była możliwa dzięki umowie między Tajpej i Warszawą, dotyczącej "współpracy prawnej w kwestii spraw karnych", która została podpisana przez przedstawicielstwa obu krajów, pełniące funkcje ambasad de facto. Porozumienie to weszło w życie w 2021 roku.
Tajwańskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, że sprawa Liu dowodzi "determinacji rządu, dotyczącej walki z przestępczością międzynarodową i jego zaangażowania na rzecz światowego bezpieczeństwa publicznego".