Podnosili do góry martwe dzieci, żeby zwrócić na siebie uwagę okrętów NATO. Bez rezultatu. Sojusz rok temu nie pomógł konającym uchodźcom z Libii na Morzu Śródziemnym. Tak wynika ze wstrząsającego raportu, który przedstawiła holenderska deputowana ze Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Tineke Strik.
Statek wypłynął z Trypolisu 26 marca 2011 roku. Nie załadowano wystarczających zapasów wody i jedzenia, by zmieściło się na niego jak najwięcej osób. Na pokładzie było 50 mężczyzn, 20 kobiet i dwoje małych dzieci. Byli to uchodźcy z Erytrei, Etiopii, Nigerii i Sudanu.
Po 18 godzinach zabrakło paliwa, szybko zaczęły kończyć się jedzenie i woda. Kapitan apelował o pomoc przez telefon satelitarny. Pojawił się helikopter NATO, który zrzucił trochę sucharów i małe butelki z wodą, ale więcej się nie pojawił. Zdaniem świadków, śmigłowiec prawdopodobnie należał do Włoch.
Mijały kolejne dni. Pierwsze osoby zaczęły umierać z głodu i pragnienia. NATO znało położenie statku. W pobliżu uchodźców płynęły kolejno dwa okręty wojenne, należące do Włoch i Hiszpanii. Wyczerpani uchodźcy podnosili do góry martwe dzieci, by zwrócić na siebie uwagę, ale natowski okręt odpłynął. Ci, którzy jeszcze żyli, pili własny mocz wymieszany z pastą do zębów. Jedna z kobiet w panice rzuciła się do morza. Ludzi ogarniało szaleństwo, część piła morską wodę. Obok przepłynęły kutry rybackie, ale także nie pomogły konającym.
Po dwóch tygodniach dryfowania po morzu statek przybił z powrotem do brzegu Libii. Z 72 pasażerów przeżyło tylko 9. Holenderska posłanka osobiście rozmawiała z czterema z nich, a od reszty otrzymała świadectwa na piśmie.
Strik przeprowadziła własne śledztwo. Teraz w imieniu Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy domaga się od NATO i krajów zaangażowanych w wojnę w Libii rozliczenia. Żąda wyjaśnienia, dlaczego NATO, wiedząc o tragicznym położeniu uchodźców, nie pomogło im. Jest przekonana, że śmierci 63 osób można było uniknąć. Jej zdaniem, zawinili ludzie, prawo i instytucje.
Rada Europy domaga się od NATO zdjęć satelitarnych z okresu, gdy libijski statek dryfował po Morzu Śródziemnym. Jak powiedziała naszej brukselskiej korespondentce autorka raportu Tineke Strik, wiadomo już, że oprócz dwóch okrętów NATO, należących do Hiszpanii i Włoch, w rejonie były także inne jednostki, co miałyby potwierdzić fotografie.
Strik podkreśla, że przyjęcie raportu na sesji plenarnej Rady Europy 24 kwietnia nie zakończy sprawy. Jest jeszcze wiele spraw do wyjaśnienia, jeżeli chodzi o udział NATO, a także szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz rządów. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nam w ogóle nie odpowiedziały. Będziemy więc nadal domagać się wyjaśnień - podkreśla Strik. Deputowana jest przekonana, że NATO było doskonale poinformowane o położeniu stadku z Libijczykami na pokładzie. Sojusz twierdzi jednak co innego.
"Śmierć uchodźców na Morzu Śródziemnym pod koniec marca ubiegłego roku była bardzo tragicznym incydentem. Aby ustalić, co się stało, NATO przekazało znaczącą ilość informacji Radzie Europy" - napisały władze Sojuszu w oświadczeniu przesłanym RMF FM.
"Wszystkie siły pod dowództwem NATO są w pełni świadome swoich obowiązków wynikających z prawa morskiego. W dniu 27 marca otrzymaliśmy ogólne zawiadomienie od władz włoskich o małej łodzi, prawdopodobnie będącej w trudnej sytuacji. Informacja ta została wysłana do wszystkich natowskich okrętów zgodnie ze zwykłą praktyką. Nie posiadamy jednak zapisów z żadnego samolotu lub okrętu NATO, świadczącego o tym, że widziano ten konkretny statek lub nawiązano z nim kontakt. NATO prowadziło inne operacje ratownicze w tym rejonie i uratowało setki ludzi" - czytamy w komunikacie NATO.
"W zeszłym roku statki i samoloty NATO bezpośrednio pomogły w ratowaniu ponad 600 osób i pomagały koordynować ratowanie wielu innych. Przez cały czas niezwłocznie zawiadamialiśmy odpowiednie krajowe straże przybrzeżne, a także Międzynarodową Organizację ds. Migracji i Urząd Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców" - dodaje Sojusz.
W zeszłym roku na Morzu Śródziemnym zginęło co najmniej 1500 uchodźców. Jest to liczba zidentyfikowanych ofiar. Tych, o których nigdy się nie dowiemy, jest z pewnością o wiele więcej.