Władze Tbilisi odwołały zapowiedziane na sobotni wieczór zapalenie światełek na świątecznej choince stojącej przed parlamentem, w miejscu, gdzie odbywał się kolejny antyrządowy protest. "Nie powiodła się prowokacja władz wobec demonstrantów" - oceniła popierająca ich dotychczasowa prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili. Liderzy czterech gruzińskich partii opozycyjnych napisali list do szefowej unijnej dyplomacji Kai Kallas i szefów MSZ państw UE. "Gruzja stoi w obliczu bezprecedensowego kryzysu politycznego" - ostrzegli.
Cytowany przez serwis Echo Kawkaza (filię Radia Swoboda) burmistrz Tbilisi Kacha Kaladze powiedział, że odwołał wydarzenie z winy przeciwników rządu, których zachowanie - w jego ocenie - potwierdza, że "trzeba zakończyć (rządy) liberalnego faszyzmu". Zapowiedział, że zapalenie światełek na choince odbędzie się w innym terminie, gdy "radykalna opozycja nie będzie przeszkadzać dzieciom".
Kaladze należy do rządzącej krajem partii Gruzińskie Marzenie.
Do zgromadzonego przed parlamentem tłumu przeciwników rządu zwróciła się Salome Zurabiszwili. Wszyscy możemy być spokojni, dziś wieczorem nic się nie stanie. Nie będzie żadnych prowokacji. Nie będzie zapalenia świateł na choince. Jestem z wami. Jesteśmy razem w smutku i radości - zapewniła.
Prezydent Gruzji wcześniej oceniła, że zorganizowanie uroczystego zapalenia światełek na choince w miejscu, gdzie od 28 listopada odbywają się antyrządowe protesty, to prowokacja ze strony władz miasta. Zaproponowała, aby świąteczne wydarzenie dla rodzin z dziećmi zorganizować we wtorek na placu przed prezydencką rezydencją - pałacem Orbeliani.
W odpowiedzi Kaladze oskarżył Zurabiszwili o próbę "zniszczenia święta".