Od piątku w strzelaninach w Stanach Zjednoczonych zginęło co najmniej 12 osób, a blisko 100 doznało obrażeń. Do wymiany ognia doszło m.in. na przedmieściach Chicago i w stanie Waszyngton.
W trakcie niedzielnych obchodów "Dnia Wyzwolenia" na przedmieściach Chicago od kul zmarła jedna osoba, a co najmniej 23 zostały ranne. Lokalne biuro szeryfa poinformowało, że "pokojowe zgromadzenie" ogarnęła panika, gdy kilka osób oddało strzały do tłumu.
Z kolei w sobotę wieczorem w stanie Waszyngton w trakcie strzelaniny na festiwalu muzycznym zginęły dwie osoby, a dwie inne zostały ranne.
"Nastąpił gwałtowny wzrost przemocy. Szczególnie widać to wśród nastolatków, które zaczęły rozstrzygać spory przy pomocy broni palnej" - ocenił cytowany przez amerykańską telewizję profesor Daniel Nagin z Carnegie Mellon University.