Alaksandr Łukaszenka znowu rzucił szereg oskarżeń pod adresem Polski, najczęściej mało pokrywających się z faktami. W tzw. Dzień Jedności Narodowej (czyli święto rocznicy włączenia wschodnich ziem Rzeczpospolitej do ZSRR w wyniku inwazji) dyktator stwierdził, że Polacy są niewdzięczni i niszczyli białoruski naród. Oskarżył także USA o prowokowanie Europy do wejścia w konflikt z Rosją.
W Mińsku odbyły się dziś obchody Dnia Jedności Narodowej. To dość nowe święto na Białorusi. Zgodnie z zamysłem naród świętuje rocznicę włączenia wschodnich ziem II Rzeczpospolitej do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Przypomnijmy, że było to efektem radzieckiego najazdu na Polskę w 1939 roku.
W mińskiej arenie odbył się koncert, po którym zaczął przemawiać białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka. Zauważył on, że sam pomysł obchodzenia Dnia Jedności Narodowej wywołał "burzę emocji" nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach.
Podkreślił, że święto jest "odpowiedzią na próby Zachodu, by dzielić naród białoruski i rozszarpać kraj na strzępy". Stwierdził, że Białoruś rozwijała się wyłącznie w sojuszu ze "wschodnio-słowiańskimi sąsiadami". Przytoczył tu Ruś Kijowską, Imperium Rosyjskie i ZSRR.
A w ramionach Zachodu zginęliśmy. Zgniliśmy jako naród. Grabiono nas, niszczono jako naród, zarówno w epoce Rzeczpospolitej (Obojga Narodów - red.), jak i za 20-letniego polskiej władzy na naszych zachodnich ziemiach. Ziemiach, które do dziś polskie elity nazywają "wschodnimi kresami" - mówił Łukaszenka.
Stwierdził, że "paradoksem historii" jest to, że Białorusini "w sojuszu z innymi narodami sowieckimi (...) wyzwolili Polskę od faszyzmu" i "ponad 600 tys. żołnierzy sowieckich" zginęło na polskich ziemiach.
A kto po drugiej stronie Bugu to dziś pamięta? Jak dzisiaj reagują? Karty Polaka, fejki Biełsatu, programy Kalinowskiego (chodzi o prowadzony od 2006 roku przez Polskę program stypendialny dla białoruskiej młodzieży - red.), ośrodki emigracji politycznej, ByPole (opozycyjna organizacja byłych białoruskich mundurowych - red.), BySole (organizacja wspierająca ofiary represji na Białorusi - red.) i inne sabotaże ideologiczne - mówił.
Stwierdził także, że w innych krajach, "zwłaszcza na Ukrainie" powstają formacje, które mają obalić rząd białoruski i "cofnąć nas do 1939 roku, albo gorzej".
Oskarżył także USA o "pchanie Europy do konfrontacji militarnej z Rosją na terytorium Ukrainy". Stwierdził, że tylko Stany Zjednoczone korzystają z obecnej sytuacji i w razie czego rozpętają konflikt gdzie indziej. Dziś Ukraina, jutro Mołdawia lub kraje bałtyckie, Polska lub Rumunia - mówił. Wspomniał także o Kosowie, Górskim Karabachu i Syrii.
Niezależne białoruskie media zaznaczają, że przed Dniem Jedności Narodowej władze zapowiadały możliwą amnestię dla więźniów politycznych. O tym jednak Łukaszenka nie wspomniał. Wciąż nieznana jest treść dokumentu, który miałby do tego doprowadzić.
Przemówienie Łukaszenki to kolejne z całej serii wystąpień, w których białoruski dyktator oskarżał Polskę o różne rzeczy. Wielokrotnie wystosowywał także karykaturalne apele do Polaków, by przyjeżdżali na Białoruś, gdzie według niego żyje się znacznie lepiej.