"Wokół były płomienie i popiół. Nasz samochód bardzo szybko zaczął dymić. Mieliśmy mokre ręczniki na twarzach, ale auta przed nami się nie poruszały, bo na drodze było mnóstwo śmieci i kamieni. Nie rozpoznawałam znajomych ulic. Myślałam, że jestem w tym filmie 'Wojna światów'" - relacjonuje w CNN swoją ewakuację Tricia Consentin, mieszkanka Pacific Palisades. Ogień w trzech rejonach Los Angeles rozprzestrzenia się bardzo szybko. 70 tys. mieszkańców objęto nakazem ewakuacji. Na razie wiadomo o dwóch ofiarach śmiertelnych.
Wsiadajcie do samochodów i wyjeżdżajcie. Pożar przemieszcza się niewiarygodnie szybko, może odciąć wam drogę, nim się zorientujecie - powiedział w środę stacji NBC kalifornijski strażak Robert Foxworthy.
W rejonie Los Angeles od wtorku płoną trzy oddzielne pożary, podsycane porywami wiatru. Strażaków przebywających na urlopach i odbierających dni wolne wezwano do zgłoszenia gotowości do powrotu do pracy.
Pierwszy z pożarów pustoszy dzielnicę celebrytów Pacific Palisades, która leży między wzgórzami Santa Monica a plażami nad Pacyfikiem. Dwa inne pożary objęły Sylmar i pobliską Altadenę. To miasta wchodzące w obszar metropolitalny Los Angeles.
W środę straż pożarna przekazała informacje o dwóch ofiarach śmiertelnych. Liczba rannych jest trudna do oszacowania.
Sytuacja nie jest opanowana. Silny wiatr, który roznosi ogień, utrudnia korzystanie z samolotów gaśniczych.