Ponad tysiąc osób zginęło, od kiedy w czwartek w zamieszkałej przez alawitów Latakii na zachodzie Syrii wybuchły starcia z rządowymi siłami bezpieczeństwa. Informację przekazała agencja AP, powołując się na dane Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR). Ponad 700 ofiar to cywile.
Strona rządowa twierdzi, że w czwartek jej siły zostały zaatakowane przez zwolenników dawnego lidera Syrii, obalonego w grudniu Baszara al-Asada. W winę za falę przemocy przypisała "indywidualnym działaniom" jednostek.
Jak twierdzi AP, w piątek zaczęły się zabójstwa z zemsty. Dokonywali ich sunnici - członkowie dominującego w Syrii odłamu islamu - na alawitach - mniejszościowej grupie religijnej, do której należał Asad i której przedstawiciele za jego rządów pełnili wiele prominentnych ról.
Mieszkańcy alawickich wiosek, którzy opowiedzieli dziennikarzowi AP o morderstwach, twierdzili, że uzbrojeni napastnicy strzelali do ich współwyznawców na ulicach. Wiele alawickich domów zostało obrabowanych i podpalonych - przekazała agencja, powołując się na rozmowy z ukrywającymi się obecnie świadkami wydarzeń.
W niektórych miejscach ciał nie można było zebrać z ulicy - nie pozwalali na to uzbrojeni napastnicy. Jeden z mieszkańców miasta Banijas powiedział agencji, że alawici byli mordowani z zemsty za zbrodnie popełnione przez reżim Asada. Pojawiły się doniesienia, że wśród morderców byli zarówno ludzie z okolicznych wsi i miasteczek, jak i zagraniczni bojownicy. W przynajmniej jednym wypadku napastnicy najpierw zażądali dokumentów, aby upewnić się co do wyznawanej wiary, a potem zabili alawitów.
Z danych zgromadzonych przez SOHR wynika, że od czwartku zginęło 745 alawickich cywili. Zabito 273 członków sił rządowych oraz lojalistów poprzedniej władzy. "To była jedna z największych masakr konfliktu syryjskiego" - ocenił szef Obserwatorium, Rami Abdurrahman.
Syryjskie media w oparciu o wypowiedź urzędnika resortu obrony przekazały w sobotę, że siły rządowe odzyskały kontrolę nad większością terenu, na którym toczyły się walki. Dodały, że drogi dojazdowe zostały zablokowane "aby zapobiec dalszym naruszeniom i stopniowo ustabilizować sytuację".
Haidar Nasser, alawicki członek parlamentu w Libanie przekazał agencji, że do jego kraju zaczęli napływać syryjscy uchodźcy z narażonych grup. Nie był jednak w stanie ocenić ich liczby. Stwierdził też, że wiele osób schroniło się w rosyjskiej bazie lotniczej w Humajmim w Syrii. Społeczność międzynarodowa - zaapelował - powinna chronić alawitów, którzy są syryjskimi obywatelami lojalnymi wobec swojego kraju, a z których wielu w ostatnich tygodniach straciło pracę. Dodał, że dawni żołnierze i funkcjonariusze po zgłoszeniu się i zdaniu broni nowym władzom zostali zabici.
Jesienią 2024 roku koalicja rebeliantów, której przewodziło islamistyczne ugrupowanie Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), przeprowadziła błyskawiczną ofensywę, zajmując stolicę i doprowadzając do upadku władz. Asad uciekł do Rosji, gdzie uzyskał azyl. Od tego czasu nowe syryjskie władze rozpoczęły operacje mające na celu wyeliminowanie "resztek reżimu", wymierzone w szczególności w bastiony alawitów.
Alawici są jedną z bardzo licznych syryjskich mniejszości. Ich religia jest synkretyczna i choć wywodzą się z szyickiego odłamu islamu, wielu muzułmanów uważa ich za heretyków. Stanowią około 12 proc. ludności Syrii.