Mieszkańcy Wenecji chcą "odzyskać" swoje miasto, w którym czują się przytłoczeni przez turystów. Na znak protestu przeciwko ich masowemu najazdowi zorganizowali w sobotę manifestację i zatarasowali uliczki wózkami dziecięcymi oraz na zakupy i walizkami.

Mieszkańcy Wenecji chcą "odzyskać" swoje miasto, w którym czują się przytłoczeni przez turystów. Na znak protestu przeciwko ich masowemu najazdowi zorganizowali w sobotę manifestację i zatarasowali uliczki wózkami dziecięcymi oraz na zakupy i walizkami.
Wenecja /Matt Crossick (PAP/PA) /PAP

Około tysiąca wenecjan z takim właśnie sprzętem wyruszyło wąskimi, zatłoczonymi uliczkami w kierunku oblężonego zawsze mostu Rialto, wznosząc okrzyki: "Uwaga na nogi, mam wózek!".

Inicjatywa ta spotkała się z dużym poparciem ze strony mieszkańców, którzy od dawna mówią, że codzienne życie nad Canal Grande jest nie do zniesienia z powodu chaosu i tłoku.

Jak zauważają media, nie wiadomo, ile osób ma poobijane kostki i łydki po tym przemarszu. Organizatorzy zapewniają, że nikt z miejscowych nie narzekał.

Tę oryginalną akcję zorganizował ruch Pokolenie’90, założony przez młodych Włochów po to, by bronić - jak się podkreśla - prawa do normalnego życia w Wenecji. Ich zdaniem władze nie potrafią uporać się z napływem turystów z całego świata i zapewnić normalnego funkcjonowania miasta. W rezultacie turystyka, uważają, zamiast być źródłem dochodów i bogactwa jest przeszkodą i zmorą dla mieszkańców.

Inicjatorzy przemarszu z wózkami i walizkami przyznali, że sukces happeningu przerósł ich wszelkie oczekiwania. Wyrazili zadowolenie, że razem z nimi szli także sędziwi wenecjanie.

To kolejny w ostatnich tygodniach wyraz protestu przeciwko masowemu napływowi turystów, których liczba przekracza rocznie 24 miliony. W sierpniu na murach domów w Wenecji mieszkańcy rozwiesili plakaty piętnujące niekulturalnych gości, którzy brudzą, śmiecą i dewastują zabytki.

Niszczycie miasto, precz! - to jedno z haseł, jakie wówczas zamieszczono na plakatach.

APA