"Nie chciałbym się nigdy znaleźć w roli kapitana Titanica, który płynął przez ocean między górami lodowymi. Uważam, że dzięki przygotowaniu człowiek poradzi sobie z każdą sytuacją i zapobiegnie wszelkim problemom. Bezpieczeństwo pasażerów jest dla nas najważniejsze" - takie słowa kapitana wycieczkowca Costa Concordia przypominają praskie media. Francesco Schettino udzielił czeskiej prasie tego wywiadu przed rokiem.
Teraz wrócił do niego internetowy portal informacyjny iDnes.cz.
W wywiadzie Schettino podkreślał, że wszystko w pracy dowódcy statku zależy od doświadczenia. Co rano wstaję między godziną 5 a 6. Jeśli jest brzydka pogoda, to nie śpię, ponieważ muszę stać na mostku kapitańskim. Gdy tylko wymaga tego sytuacja, kapitan musi mieć wszystko pod kontrolą, być tam, gdzie jest potrzebny - mówił.
Te słowa stoją w mocnej sprzeczności z działaniami kapitana tuż po katastrofie luksusowego wycieczkowca Costa Concordia, który w piątek późnym wieczorem rozbił się u wybrzeży Toskanii. Na pokładzie było około 4200 pasażerów i członków załogi. W wypadku zginęło sześć osób, kilkadziesiąt odniosło rany, a kilkanaście wciąż uważa się za zaginione.
Kapitan Schettino został po katastrofie aresztowany. Wśród stawianych mu zarzutów jest - oprócz nieumyślnego spowodowania śmierci - porzucenie statku w chwili, gdy było na nim jeszcze wielu ludzi. Agencja ANSA podała nawet, że Straż Przybrzeżna kilkukrotnie prosiła Schettino o powrót na pokład, gdy trwała tam jeszcze ewakuacja, ale ten nie posłuchał apeli.