Co najmniej 18 białoruskich więźniów politycznych wyszło na wolność 3 lipca – powiadomiło centrum praw człowieka "Wiasna". Nie jest na razie znana pełna lista wypuszczonych więźniów ani nazwiska większości z nich, co wynika z troski o bezpieczeństwo tych osób.
Według informacji obrońców praw człowieka z "Wiasny" (której działalność jest na Białorusi zakazana) 3 lipca na wolność wypuszczono 4 kobiety i 14 mężczyzn. Jedyne podane dotąd do wiadomości publicznej nazwisko to Ryhor Kastusiou, chory na raka lider opozycyjnej partii BNF. Był on skazany na 10 lat za "zmowę w celu przejęcia władzy".
We wtorek media przytaczały wypowiedź Alaksandra Łukaszenki, z której wynikało, że w najbliższych dniach może dojść do uwolnienia "ciężko chorych" więźniów politycznych.
W środę pojawiły się nieoficjalne informacje o wyjściu pierwszych więźniów. Władze oficjalnie tej sytuacji nie komentowały.
Nie jest to jednak - jak zaznaczają obrońcy praw człowieka - część ogłoszonej przez Łukaszenkę amnestii. Przepisy dotyczące amnestii są sformułowane tak, by wyłączyć więźniów politycznych.
Na Białorusi obecnie 1423 osoby są uznane przez obrońców praw człowieka za więźniów politycznych. Władze skazują oponentów politycznych z artykułów związanych z "organizacją zamieszek", ekstremizmem, terroryzmem, itd.
Aleksander Łukaszenka przestraszył się blokady terminalu kolejowego w Małaszewiczach na granicy z Białorusią, już widać pierwsze efekty tej akcji - mówił wczoraj po południu szef Domu Białoruskiego Aleś Zarembiuk.
Jak twierdzi Zarembiuk, w tej sprawie musiały interweniować Chiny, które mogłyby stracić na pełnej blokadzie Małaszewicz, bo przez tę miejscowość droga lądową do Europy dostaje się znacząca cześć chińskich towarów.
Aleś Zarembiuk twierdzi, że to pod wpływem Pekinu dyktator zaczął wypuszczać więźniów politycznych. Liczy, że także - i żąda tego Polska - na wolność wyjdzie Andrzej Poczobut. Obawia się natomiast, że mogą być problemy ze spełnieniem żądań Warszawy dotyczących kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej.
To nie jest decyzja Łukaszenki, to decyzja Putina żeby w taki sposób sprawdzać państwo polskie, destabilizować wschodnią granicę Unii Europejskiej - mówił w rozmowie z RMF FM Aleś Zarembiuk.
33 godziny trwała blokada ruchu kolejowego w wielkim terminalu odpraw celnych w Małaszewiczach na granicy z Białorusią - dowiedział się wczoraj reporter RMF FM.
Oficjalnie służby celne poinformowały, że prowadzone były rutynowe działania kontrolne, aby chronić unijny obszar celny przed napływem niebezpiecznych towarów lub substancji.
Wnikliwie sprawdzana była zawartość kontenerów, które przez Białoruś - w dużej mierze z Chin - wjechały do Polski.
Jak ujawniliśmy w RMF FM, polski rząd zdecydował o tej formie nacisku na reżim Łukaszenki, dla którego wpływy z tranzytu stanową dużą część dochodów.
Dodatkowo liczymy na nacisk na Mińsk ze strony Chin, które mogą tracić na zablokowaniu terminalu w Małaszewiczach. To tędy chińskie towary drogą lądową trafiają na Zachód.
Warszawa dała dyktatorowi jasny sygnał - blokada tranzytu jest możliwa.
Wcześniej kanałami dyplomatycznymi przekazaliśmy, że domagamy się od białoruskich władz wydania zabójcy polskiego żołnierza, zakończenia presji migracyjnej na granicę, a także uwolnienia więźniów politycznych z Andrzejem Poczobutem na czele.