"Cud we francuskich Alpach!" Tak ratownicy komentują odnalezienie żywego 12-letniego chłopca po tym, jak został zasypany przez lawinę koło stacji narciarskiej La Plagne. Chłopiec przebywał pod śniegiem przez 40 minut.

Według ekip ratunkowych, 12-latek w czasie świąteczno-noworocznych ferii jeździł na nartach z rodzicami koło alpejskiej stacji La Plagne poza oznakowanymi trasami. Nagle porwała go lawina.

Chłopiec nie miał przy sobie żadnego urządzenia, które mogłoby ułatwić ratownikom jego odnalezienie. W końcu, 400 metrów niżej od miejsca zaginięcia, odnalazł go specjalnie wytresowany pies.

Na szczęście przysypany śniegiem chłopiec mógł oddychać i nie odniósł ciężkich obrażeń - ma tylko złamaną nogę. Francuscy ratownicy podkreślają, że często zwały śniegu uciskają na klatkę piersiową przysypanych osób, co uniemożliwia im oddychanie.

Czasami śnieg dostaje się również do ust i nosa, blokując drogi oddechowe. Istnieje też niebezpieczeństwo, że osoba porwana przez lawinę, spadając ze stoku może uderzyć głową o jedną z wystających ze śniegu skał.

Francuscy ratownicy z rejonu La Plagne twierdzą, że zazwyczaj - jeżeli nie odnajdują osoby porwanej przez lawinę w ciągu 15 minut - szanse na jej uratowanie spadają do 10 proc.