Nie cichną komentarze po niedawnym zamknięciu lotniska Gatwick z powodu rzekomego pojawienia się tam dronów. Zamknięcie portu lotniczego - przed świętami - pokrzyżowało plany 140 tysiącom pasażerów. Pod adresem policji hrabstwa Sussex pojawiły się zarzuty, że zachowała się nieprofesjonalnie. Ministrowie w rządzie premier Theresy May głośno mówią o błędach.

W sprawie dronów latających nad Gatwick odebrano w sumie 67 zgłoszeń. Do dziś jednak nie wiadomo, czy drony faktycznie pojawiły się nad lotniskiem, czy może były wytworem... wyobraźni.

Zgłoszenia pochodziły od okolicznych mieszkańców, pracowników portu lotniczego, a nawet samych policjantów. Na tej podstawie trzykrotnie podjęto decyzję o zamknięciu lotniska. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo Gatwick nie dysponują jednak nagraniami wideo czy fotografiami latających dronów.

Policja oskarżona została także o złamanie prawa w przypadku pary Brytyjczyków aresztowanych w związku ze sprawą dronów nad Gatwick. Nasz dom został przeszukany. Nasze nazwiska zostały ujawnione, nasze zdjęcia opublikowane - powiedział Paul Gait, który wraz z Elaine Kirk spędził w areszcie 36 godzin. Ostatecznie para została zwolniona z braku dowodów.

Policja hrabstwa Sussex wszczęła wewnętrzne dochodzenie, które ma zbadać, jak funkcjonariusze zareagowali na wydarzenia rozgrywające się na lotnisku.

Pojawiły się również komentarze, że w trosce o obiektywizm, dochodzenie powinno zostać przeprowadzone przez londyński Scotland Yard.

Opracowanie