"Zmiana w ludziach nie zmienia klimatu", "Dinozaury też myślały, że mają czas", "My też chcemy mieć prawnuków" – z takimi transparentami wyszli dziś na ulice Brukseli Belgowie domagający się od rządu skutecznej walki na rzecz poprawy klimatu. Według pierwszej oceny policji w manifestacji wzięło udział około 70 tys. osób.

"Zmiana w ludziach nie zmienia klimatu", "Dinozaury też myślały, że mają czas", "My też chcemy mieć prawnuków" – z takimi transparentami wyszli dziś na ulice Brukseli Belgowie domagający się od rządu skutecznej walki na rzecz poprawy klimatu. Według pierwszej oceny policji w manifestacji wzięło udział około 70 tys. osób.
70 tys. Belgów na ulicach Brukseli. Żądali działań na rzecz klimatu /STEPHANIE LECOCQ /PAP/EPA

Dziesiątki tysięcy osób przemaszerowało dziś ulicami Brukseli protestując przeciwko globalnemu ociepleniu klimatu. To kolejna fala spontanicznych manifestacji jakie odbywają się w Brukseli od początku grudnia. Najbardziej kontrowersyjne i wywołujące emocje są czwartkowe demonstracje nastolatków, którzy opuścili lekcje, by zaprotestować przeciwko działaniom rządu. Wzięło w nich udział ponad 35 tysięcy uczniów.

W dzisiejszym przemarszu ludzi było tak wielu, że choć kolej belgijska, spodziewając się dużej frekwencji, podwoiła tego dnia liczbę składów, pociągi były wyładowane po brzegi i organizatorzy dali sygnał do rozpoczęcia protestu na pół godziny przed czasem.

Protestujący przeszli pod siedzibę premiera Belgii i Parlament Europejski, domagając się od polityków podjęcia natychmiastowych działań na rzecz poprawy klimatu. W demonstracji znów nie brakowało nastolatków, wzięli w niej także udział rodzice z małymi dziećmi.

Jeszcze są mali, ale próbuję im wytłumaczyć zagrożenie dla klimatu, bo przecież to dla nich tutaj jesteśmy - mówi ojciec dwójki kilkuletnich dzieci. Robimy to dla przyszłości naszych dzieci, my raczej nie musimy się o siebie  martwić, co innego oni - dodaje mężczyzna z kilkuletnią dziewczynką na ramionach.

Niesiono transparenty z hasłami "Dinozaury też myślały, że mają czas", "Gdzie pójdzie święty Mikołaj jeżeli biegun Północy się roztopi" czy "My też chcemy mieć prawnuków". Kilka młodych matek usiadło na głównej brukselskiej arterii i zaczęło karmić piersią swoje malutkie dzieci.

Protest odbył się w pokojowej atmosferze bez incydentów. Wyjątkiem była blokada utworzona przez  działaczy "żółtych kamizelek", którzy zatrzymali samochody jeszcze przed przemarszem manifestantów.

Przypomnijmy, że w Belgii masowe protesty przeciwko zmianom klimatu rozpoczęły się na początku grudnia, tuż przed konferencją COP24 w Katowicach. Ta niesłychana, oddolna mobilizacja na rzecz klimatu staje się głównym tematem politycznym w Belgii. Prawdopodobnie w najbliższy czwartek odbędzie się kolejny, gigantyczny przemarsz nastolatków.

Choć ten i poprzednie marsze na rzecz klimatu nie mają wielkiego przełożenia na politykę w Belgii, gdzie obecnie władzę sprawuje rząd tymczasowy, to sprawiły, że partie polityczne, przygotowujące się do krajowych i europejskich wyborów w maju, zaczęły kwestii zmian klimatycznych poświęcać więcej uwagi.

Także w wielu miastach Francji w niedzielę odbyły się protesty przeciwko bezczynności państw i społeczeństw wobec ocieplania się klimatu. Zgromadziły one w sumie tysiące osób, w tym wiele rodzin, chociaż pod względem frekwencji nie mogły się równać z niektórymi manifestacjami z poprzednich miesięcy, które przyciągały ponad 100 tys. osób. W niedzielę wydarzenia te przybierały różną formę, m.in. manifestacji, łańcuchów ludzkich i debat.


Autor: Katarzyna Szymańska-Borginon
Opracowanie: Magdalena Opyd