Cztery tysiące związkowców ze Stalowej Woli demonstrowało w Rzeszowie. Domagali się, by rząd podjął zdecydowane działania w walce z kryzysem. Chodzi między innymi o cofnięcie podwyżek cen prądu, które ich zdaniem, doprowadzą do bankructwa tamtejszą hutę. Podczas protestu obeszło się bez poważniejszych zamieszek, choć w ruch poleciały kamienie i petardy.
Związkowcy z Huty Stalowa Wola i skupionych wokół niej firm złożyli petycję w Rzeszowskim Zakładzie Energetycznym. Później udali się przed urząd wojewódzki. Do stolicy Podkarpacia zjechali 60 autobusami.
Wysokie ceny prądu, zdaniem właścicieli największych zakładów pracy w Stalowej Woli - m.in. HSW, Zakładu Zespołów Napędowych i Huty Stali Jakościowych - mogą doprowadzić do zwolnień setek osób. Związkowcy postanowili więc walczyć o obniżkę cen. W tym celu zawiązali Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny.
Chcemy utrzymać swoje rodziny. Chcemy pracować, a nie manifestować. Ta podwyżka nas wykończy - mówili protestujący, którzy domagają się negocjacji w sprawie cen energii:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Stalowa Wola to huta. Dla mnie to jest niewyobrażalne, ten upadek huty. Tyle ludzi by nie miało pracy - mówili mieszkańcy Stalowej Woli reporterowi RMF FM Krzysztofowi Kotowi:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
W styczniu w urzędzie pracy w Stalowej Woli zarejestrowano prawie 1000 nowych bezrobotnych. W sumie w mieście nie ma pracy pięć razy tyle ludzi, a jak sprawdził reporter RMF FM ofert pracy dla nich było niecałe 30. Kilkanaście tysięcy ludzi pracuje w miejscowej hucie.
Z Zofią Nędzyńską - dyrektorem powiatowego urzędu pracy w Stalowej Woli i mieszkańcami rozmawiał Krzysztof Kot. Posłuchaj:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio