Żona Tomasza Kaczmarka - najsłynniejszego przed laty agenta CBA i byłego posła PiS - rozpoczęła internetową zbiórkę pieniędzy na poręczenie majątkowe dla męża. Dzień wcześniej sąd zdecydował, że "agent Tomek" - który jest podejrzany w śledztwie dot. nieprawidłowości w stowarzyszeniu Centrum Wsparcia Społecznego Helper i ma m.in. zarzuty oszustw i prania brudnych pieniędzy - będzie mógł wyjść z aresztu, jeśli do końca kwietnia wpłaci 500 tysięcy złotych poręczenia.
W środę Katarzyna Kaczmarek - która również jest podejrzana w śledztwie dot. działalności Helpera - rozpoczęła w jednym z internetowych serwisów publiczną zbiórkę pieniędzy pod hasłem: "Kaucja dla Tomasza Kaczmarka".
Jak wyjaśnia na stronie zbiórki: "Życie zmusiło mnie do publicznej obrony męża i naszej rodziny".
Katarzyna Kaczmarek - kolejny już raz - przekonuje, że areszt dla jej męża "podyktowany był niczym innym jak tylko względami politycznymi".
"Warto zauważyć, że Tomka aresztowano bezpośrednio po tym, jak zdecydował się ujawnić prawdę o swojej pracy w CBA. Reportaż, który ukazał się w TVN, spowodował, że wydano na nas wyrok. Znosiliśmy lata upokorzeń i szantażu, a kiedy zdecydowaliśmy się powiedzieć prawdę, dotknęły nas represje" - pisze żona "agenta Tomka".
Zapewnia, że ona i jej mąż są niewinni i udowodnią to przed sądem, ale równocześnie przyznaje, że jest przekonana, że ją samą również "czeka areszt tymczasowy z uwagi na fakt, że zbliżają się wybory prezydenckie i obecna władza zrobi wszystko, abyśmy nie opublikowali kolejnych, kompromitujących ją faktów".
Dalej możemy przeczytać, że Katarzyna Kaczmarek "obawia się, że zdrowie i życie Tomka jest zagrożone".
"Do tej pory to ja starałam się pomagać ludziom, poświęciłam temu życie. Dziś jednak to ja proszę Was o pomoc. Nigdy nie sądziłam, że polityczne represje skłonią mnie do publicznego proszenia o pomoc... Muszę jak najszybciej uzbierać 500 000 zł - taka jest cena bezpieczeństwa i wolności mojego męża!" - pisze Katarzyna Kaczmarek na stronie internetowej zbiórki i podkreśla: "Za prawdę, odwagę, za walkę z politycznym układem w służbach specjalnych, za demokrację, za wolność słowa mój małżonek zapłacił największą karę".
"Jego uciszanie podczas kampanii prezydenckiej pokazuje słabość i lęk władzy, a jednocześnie jest dowodem, jak bardzo Sądy i Prokuratura są wykorzystywane przez polityków. W imię wolności słowa, demokracji i sprawiedliwości raz jeszcze proszę o solidarność z Tomaszem" - pisze Katarzyna Kaczmarek.
Na koniec zaś deklaruje, że "w przypadku, gdy nie uda się zebrać całej wymaganej kwoty lub nie zostanie ona przyjęta na poczet kaucji, wszystkie zebrane pieniądze przekażemy na rzecz rehabilitacji Pacjentów Instytutu Neurorehabilitacji Animus w Olsztynie".
Do godziny 19:00 w środę na konto zbiórki wpłacono nieco ponad 2 tysiące złotych.
Pierwsze zarzuty Tomasz Kaczmarek usłyszał w połowie listopada: chodziło o śledztwo dot. nieprawidłowości w korzystającym z państwowych dotacji olsztyńskim stowarzyszeniu Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego Helper.
Kaczmarek kierował nim przez pewien czas, gdy z funkcji tej zrezygnowała jego żona.
Były agent i były poseł PiS usłyszał zarzuty m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i przywłaszczenia wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami około 10 mln złotych. Zarzuty dotyczyły również oszustw w związku z nienależnym przyznaniem ponad 39 mln złotych dotacji i prania pieniędzy.
19 lutego zarzuty postawione Tomaszowi Kaczmarkowi w tym ostatnim wątku zostały przez śledczych rozszerzone: Prokuratura Regionalna w Białymstoku postawiła byłemu agentowi 9 kolejnych zarzutów dot. prania brudnych pieniędzy i w związku z nimi skierowała do białostockiego sądu wniosek o tymczasowy areszt - a ten wniosek uwzględnił, uzasadniając decyzję o trzymiesięcznym areszcie obawą matactwa, wysokim prawdopodobieństwem popełnienia przez Kaczmarka zarzucanych mu przestępstw i zagrożeniem surową karą.
Obrona "agenta Tomka" złożyła zażalenie na decyzję o areszcie, a po rozpatrzeniu zażalenia sąd okręgowy zmienił decyzję pierwszej instancji i postanowił, że jeśli do 30 kwietnia Tomasz Kaczmarek wpłaci pół miliona złotych poręczenia majątkowego, będzie mógł areszt opuścić. Jeśli nie - pozostanie w areszcie przez trzy miesiące, czyli do 19 maja.
Żona Tomasza Kaczmarka już w dniu aresztowania jej męża, 20 lutego, przekonywała w rozmowie z dziennikarzami, że cała sprawa jest motywowana politycznie, a zatrzymanie i aresztowanie byłego agenta CBA i byłego posła PiS mają związek z jego niedawnym telewizyjnym wywiadem, w którym mówił o śledztwie CBA ws. tzw. willi Kwaśniewskich.
Chodziło, przypomnijmy, o operacje CBA z lat 2007-09, które miały dowieść, że Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy są "cichymi" właścicielami okazałego domu w Kazimierzu Dolnym, ale majątek ten ukrywają.
Dziennikarze "Superwizjera" TVN dotarli do nagrania konfrontacji z grudnia 2019 pomiędzy byłym agentem CBA a człowiekiem - jednym z wielu - którego Kaczmarek wówczas rozpracowywał.
"Miałem wytworzyć przeświadczenie, że dom w Kazimierzu Dolnym należy do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. (...) Nigdy takiego materiału dowodowego nie powziąłem (...) Moje notatki i złożone zeznania są efektem nacisków ze strony moich byłych przełożonych (...) Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika" - zeznał wówczas, jak relacjonowali dziennikarze "Superwizjera", Tomasz Kaczmarek.
W późniejszej rozmowie z nimi były agent - pytany, w jakich okolicznościach Kamiński i Wąsik mieli wydawać mu polecenia "wytwarzania przeświadczenia" - stwierdził: "Między innymi podczas imprez, gdzie był spożywany alkohol, gdzie pod wpływem już upojenia alkoholowego Maciej Wąsik, a w szczególności Mariusz Kamiński, wydawali mi takie polecenia, ale byli w tym o tyle zachowawczy, że starali się, aby inni funkcjonariusze przy tym nie uczestniczyli. Podczas drogi do toalety, na korytarzu, spotykam Macieja Wąsika i on mówi: ‘Tomek, weź tam podkręć śrubę trochę, dopisz tę sprawę, dopisz kwestie, żeby wytworzyć właśnie takie przeświadczenie, że to jest ich (Kwaśniewskich - przyp. RMF) własnością, tak? Nie bój się tego, rób to, bo my mamy na to dowody’".
Właśnie do tego wywiadu odwoływała się Katarzyna Kaczmarek, mówiąc dziennikarzom w dniu aresztowania swojego męża: "Żyjemy w państwie gorszym niż Białoruś, to polityczna vendetta".
Kilka dni temu natomiast w rozmowie z Onetem żona Tomasza Kaczmarka stwierdziła, że "spodziewa się swojego aresztowania".
"W styczniu, po emisji programu ‘Superwizjer’, mój małżonek miał gości z Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Po ich wizycie zakreślił mi scenariusz na najbliższe tygodnie. Przygotowywał mnie mentalnie na to, że najpierw on zostanie zatrzymany, a następnie mnie spotka taki sam los, żebyśmy nie zabierali publicznie głosu do końca kampanii prezydenckiej. Powiedział: ‘musisz być silna’ i wskazał, jakimi domowymi obowiązkami będę musiała się zająć w najbliższym czasie. Wychowujemy czwórkę dzieci, więc trochę tych obowiązków jest. Poinstruował mnie również, jaką mam przyjąć postawę. (...) Nieugiętą" - relacjonowała.
"Prosił, żebym nie płakała i nie dawała im satysfakcji, że mnie po raz kolejny złamali, bo ich metody w dużej mierze mają na celu upodlenie i upokorzenie człowieka. Trzeba go zaszczuć. To ubeckie metody, które są zawsze skuteczne. Tomasz prosił, żebym była twarda" - mówiła.
"Jeśli nie zostanę aresztowana, będę wspierała z całych sił swojego małżonka. Mam nadzieję, że proces zacznie się jak najszybciej. Chciałabym móc wreszcie bronić się w sądzie" - przekonywała również Katarzyna Kaczmarek.