Wznowienie rokowań nad planem pokojowym Billa Clintona zapowiedzieli przedstawiciele Izraela i Palestyńczyków. Rozmowy odbędą się pommimo całodniowej wymiany oskarżeń i nowej fali przemocy, do których doszło wczoraj.
"Strona palestyńska oczekuje na pytania i wyjaśnienia, a także mapy od strony izraelskiej w sprawie wątpliwości i zastrzeżeń zgłaszanych do Clintona w sprawie jego propozycji" - oświadczył palestyński negocjator Ahmed Korei, znany także jako Abu Ala. Przedstawiciele Izraela także potwierdzili, że rozmowy dojdą do skutku.
Prezydent Bill Clinton, który w sobotę przekazuje swój urząd zwycięzcy w listopadowych wyborach, George'owi W. Bushowi, zaproponował w grudniu pięciopunktowy plan izraelsko-palestyńskiego porozumienia pokojowego. Plan ten wymaga jednak poważnych kompromisów, na które żadna ze stron nie chciała dotąd przystać. W projekcie Clintona poruszone zostały wszystkie kluczowe kwestie dla 52-letniego konfliktu na Bliskim Wschodzie, jak przyszłość Jerozolimy, żydowskich osadników i uchodźców palestyńskich. Wczoraj żydowscy osadnicy ze Strefy Gazy podłożyli ogień pod palestyńskie domy w odwecie za zabicie ich rodaka, 31-letniego osadnika, który zaginął w niedzielę. Po odkryciu jego zabójstwa władze izraelskie odwołały w poniedziałek rokowania zaplanowane na ten dzień z Palestyńczykami. W trakcie innych strać w poniedziałek zginął także izraelski żołnierz od kuli wystrzelonej ze strony tłumu demonstrantów, którzy tradycyjnie atakowali kamieniami wojskowe posterunki
Izraela.
Jednak tym razem nie z propozycji, ani rozmów, ale ze sposobu działania amerykańskiej misji, która odwiedza obecnie sporne miejsca w Jerozolimie bez wcześniejszego informowania o tym izraelskiego rządu. Chodzi o międzynarodowy komitet kierowany przez byłego senatora George'a Mitchella, a wyznaczony przez prezydenta USA, Billa Clintona. Misja ta ma ustalić przyczyny czteromiesięcznych starć izraelsko-palestyńskich i zamierza się koncentrować na spornych dla obu stron rejonach. W zeszłą sobotę tzw. techniczny zespół komitetu odwiedził Wzgórze Świątynne, na którym znajduje się dzisiaj meczet Al Aksa. Jest to miejsce uświęcone zarówno dla muzułmanów, jak i wyznawców judaizmu. Dyrektor generalny izraelskiego MSZ Alon Liel powiedział, że Amerykanie nie uzgodnili tej wizyty z władzami izraelskimi, co stanowi pogwałcenie porozumienie sprzed kilku dni. Komitet poinformował natomiast o swoich planach Wakf, czyli muzułmański zarząd obiektu. Palestyński minister odpowiedzialny za te sprawy, Adnan Husseini powiedział, że Izrael nic nie ma do tego, a gdyby w składzie komitetu znajdował się przedstawiciel Izraela, wówczas "zabronilibyśmy tej wizyty". Meczet Al Aksa, zwany przez muzułmanów Haram es-Sharif, jest trzecim pod względem rangi i ważności najbardziej świętym miejscem dla wyznawców islamu. Ale Żydzi także uznają go za miejsce uświęcone, gdyż stanął on na miejscu ruin biblijnej świątyni żydowskiej w Jerozolimie.
To właśnie wizyta w tym rejonie lidera skrajnej izraelskiej prawicy Ariela Szarona 28 września zeszłego zapoczątkowała trwającą do dziś falę przemocy, w których zginęło dotąd 369 osób, w tym 317 Palestyńczyków, 13 izraelskich Arabów, 38 Izraelczyków i lekarz z Niemiec.
Foto EPA
04:25