Jeszcze wczoraj na budowę kolejnej linii metra brakowało aż 500 mln złotych, a stołeczni urzędnicy wobec problemu rozkładali ręcej. Dzisiaj pojawiły się już pierwsze pomysły na to, skąd wziąć brakujące pieniądze. Budowa kolejnej nitki metra nie jest jednak jeszcze przesądzona.
W pierwszej kolejności będą to pieniądze, które udało się zaoszczędzić na poprzednich przetargach. Przykładowo na budowie Mostu Północnego odłożono 200 mln zł. To prawie połowa brakującej kwoty. Dodatkowe wsparcie finansowe obiecał też minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, choć nie jest to jeszcze jego ostateczna decyzja.
Znalezione środki nie są jednak jeszcze gwarancją budowy drugiej linii metra. Żeby Ratusz mógł mówić, że nie jest ona zagrożona, radni muszą najpierw przegłosować poprawkę budżetową. I choć w Ratuszu wciąż trwają gorączkowe poszukiwania kolejnych pieniędzy, to prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi, że o cięciach na nagrody dla urzędników nie ma mowy.
Budowa kolejnej nitki metra zawisła na włosku, kiedy okazało się, że urzędnicy źle oszacowali koszt inwestycji. Miasto zarezerwowało na nią 3 miliardy 700 mln złotych, najtańsza oferta natomiast kosztowałaby stolicę ponad 4 miliardy. Żeby budowa mogła ruszyć, urzędnicy będą musieli sfinalizować wszystkie procedury do połowy maja. Wtedy upływa bowiem termin, w jakim muszą podpisać umowę z wykonawcą projektu.