Wiele wskazuje na to, że za tym eksponatem może kryć się historia jak z filmu sensacyjnego. Tajemniczy przedmiot, wyglądający trochę jak tranzystorowe radio, trafił do Fortu Gerharda - Muzeum Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Został znaleziony na strychu starego domu w Międzyzdrojach. To moduł nadawczy radiostacji szpiegowskiej.
Znalazca nie był pewien, co to za przedmiot, więc oddał go do muzeum. Urządzenie wygląda trochę na wojskowe, ma angielskie napisy i przycisk sugerujący, że można nadawać nim coś alfabetem Morse'a. Przez 3 tygodnie próbowaliśmy zidentyfikować, czym ten przedmiot jest. Okazuje się, że jest to moduł nadawczy brytyjskiej radiostacji szpiegowskiej MK 123 - opowiada Piotr Piwowarczyk, dyrektor Muzeum Obrony Wybrzeża.
Urządzenie jest produkcji brytyjskiej, powstało zaledwie kilkaset jego sztuk. W latach 50. wyposażano w takie nadajniki szpiegów i ambasady.
Przedmiot znaleziono na strychu domu, w którym przez lata mieszkała rodzina leśników. Zdaniem Piotra Piwowarczyka, ten fakt pasuje do prawdopodobnej historii radiostacji. Parę lat temu amerykańskie Archiwum Państwowe odtajniło dokumenty CIA z czasów zimnej wojny. Wśród tych meldunków, są też te pochodzące od tajemniczego szpiega, który działał na terenie wyspy Wolin. Miał kryptonim "Sputnik" - opowiada Piwowarczyk.
O "Sputniku" wiadomo, że był Polakiem i najprawdopodobniej pracownikiem Lasów Państwowych. Donosił o rozmieszczeniu obiektów wojskowych, magazynach uzbrojenia i sowieckich radarach. Miał dostęp do terenów leśnych, które były na obszarach wojskowych.
"Sputnik" nadawał przez 12 lat. Nie wiadomo, co się z nim stało. Wiemy, że ta współpraca zakończyła się w 1963 roku. Chyba zakończyła się tragicznie, bo ostatni meldunek kończy się informacją: "Sputnik" przestał odpowiadać - relacjonuje Piotr Piwowarczyk.
Historycy będą próbowali ustalić, kim był agent o kryptonimie "Sputnik" i jakie były jego losy po zakończeniu współpracy z obcym wywiadem.