Odejście Waldemara Pawlaka i przejęcie przez Janusza Piechocińskiego funkcji prezesa PSL może wywołać poważne zmiany w rządzie. Jak dowiedział się reporter RMF FM, na kandydata do zastąpienia dotychczasowego wicepremiera typuje się Stanisława Żelichowskiego. Sam zainteresowany uważa jednak, że miejsce w Radzie Ministrów powinien zająć lider ludowców.
Dotychczasowy wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak zapowiedział, że w poniedziałek poda się do dymisji. Naturalnym kandydatem do jego zastąpienia jest Piechociński. Nowy szef PSL nie bierze jednak pod uwagę ministerialnej posady i zamierza namawiać swojego poprzednika do zmiany decyzji.
Na wypadek, gdyby ani Pawlak, ani Piechociński nie dali się przekonać, przygotowywane są warianty awaryjne. Jak dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski, jednym z nich jest wejście do rządu Stanisława Żelichowskiego. Nie miałby on jednak zostać ministrem gospodarki, ale objąć tekę wicepremiera i ministra środowiska. W tym resorcie pracował już wcześniej dwa razy. W takiej konfiguracji do resortu gospodarki miałby przenieść się Marcin Korolec, który zanim dbał o środowisko, był u Pawlaka wiceministrem.
Mieliśmy w Polsce sytuację, kiedy Marian Krzaklewski kierował rządem z drugiego szeregu i to się skończyło niezbyt dobrze. Jeżeli koalicja ma trwać, a koalicja została zawarta nie między Pawlakiem a Tuskiem, tylko między PO a PSL, to powinien wejść do rządu - dodał Żelichowski. W moim przekonaniu wszelkie kwalifikacje ku temu, żeby być ministrem gospodarki, ma również Janusz Piechociński. Będziemy o tym rozmawiać z premierem, bo premier ma tu jakąś wizję - zdradził. Wejście do rządu przez nowego lidera ludowców byłoby wariantem optymalnym także dla PO, ale politycy partii Donalda Tuska nieoficjalnie nie przekreślają także scenariusza z Żelichowskim oraz wymiany z ludowcami innych resortów. Dużo lepiej, jeśli lider jest członkiem rządu, bo wtedy nie ma ryzyka napięć pomiędzy zapleczem parlamentarnym, a ministrami, ale decyzja w pierwszej kolejności należy do ludowców - powiedział europoseł PO Jacek Protasiewicz.
Jego zdaniem dwaj pozostali ministrowie z ramienia PSL - minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz oraz minister rolnictwa Stanisław Kalemba - "dobrze wywiązują się ze swoich obowiązków". Ewentualna zmiana na tych stanowiskach musiałaby wystąpić na wniosek kolegialnych władz PSL. Musiałaby też wiązać się z dobrą, alternatywną propozycją personalną, bowiem premier Tusk jest otwarty na propozycje personalne koalicjanta, ale wiadomo, że dobiera współpracowników również pod kątem merytorycznym. Obaj ministrowie są dobrymi ministrami, więc to zależy od ewentualnych propozycji i wewnętrznych ustaleń PSL - dodał.
Pytany o to, czy premier przyjmie zapowiedzianą przez Pawlaka dymisję ze stanowisk wicepremiera i ministra gospodarki, Protasiewicz powiedział, że "jeśli jego decyzja będzie nienaruszalna, to oczywiście nie sposób na siłę trzymać w rządzie osobę, która jest zdecydowana z rządu odejść". Dodał, że alternatywą dla koalicji PO-PSL byłaby wyłącznie koalicja Platformy z co najmniej dwoma innymi ugrupowaniami lewicowymi.
Nie jest łatwo i nie ma sensu dokonywać radykalnych zmian, bo one będą tylko destabilizowały sytuację w parlamencie i w kraju, a nikt tego w czasach kryzysu sobie nie życzy, zwłaszcza, że wyniki tej koalicji, mimo trudnych okoliczności kryzysowych, są naprawdę przyzwoite i są dobrze oceniane przez Polaków - powiedział.
W opinii europosła SLD Marka Siwca brak Janusza Piechocińskiego w rządzie poprowadzi ją do kryzysu i powolnej agonii. Wtedy trzeba będzie mówić już o zarządzaniu kryzysowym, a nie o trwaniu koalicji. Zdecydujmy się - albo ma trwać koalicja i wtedy pewne rzeczy są niezbędne, albo mówimy o jej końcu. Wtedy możemy pisać scenariusze piękne lub mniej piękne na temat, jak to się wszystko rozwali. Na razie uważam, że są przesłanki, że będzie to trwało. PSL ma zbyt dużo do stracenia - zauważył.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video