... nic nie uśmierzy naszego bólu, nikt nie wypełni pustki po Tobie. Są chwile, w których nawet nam radiowcom brakuje słow. To jedna z takich chwil. Nie żyje Edyta Bieńczak, Edzia, Edka, Edi, Kreweta - jak mówiła sama o sobie. Odeszła zbyt nagle, zbyt szybko, zbyt wcześnie. Ostatni raz spotkała się z nami w poniedziałek na porannej zmianie.
Edyta trafiła do RMF FM w 2008 roku. Radio uruchamiało wówczas program stażowy i o miejsce w nim starało się wielu młodych ludzi. Edyta ten wyścig wygrała, była najlepsza.
Precyzyjna, konkretna, mądra - chcieliśmy ją mieć w zespole.
I ona chciała nas. Wielokrotnie dawała nam odczuć, że radio jest jej drugim domem. Była pracowita, dokładna, stawiała na swoim, potrafiła znaleźć najmniejszy błąd. Także u siebie. Była podporą zespołu, dyżur z nią stawał się o połowę lżejszy. Lubiła trudne tematy i wyzwania. Ważyła każde słowo, była niezwykle precyzyjna, a z planu musiał być zrealizowany każdy punkt.
Tym razem nie zdążyła. Odeszła. Zdecydowanie za wcześnie. I zbyt nagle. Większość z nas pożegnała ją zwykłym: "Cześć, do jutra. Do zobaczenia". Nikt z nas nie przypuszczał, że tego jutra z Edytą już nie będzie. Że nie przyjdzie do newsroomu, nie obniży temperatury w klimatyzacji i nie otworzy okna.
Ciężko ująć w słowa 13 wspólnych radiowych lat. 13 lat pracy, dyskusji, rozmów i sporów. O rzeczy błahe, ważne i najważniejsze. Edyta była idealistką. Nieustępliwa. Jeśli w coś wierzyła, broniła tego z wielką żarliwością.
Ale Edytę znaliśmy nie tylko z pracy.
Uwielbiała tańczyć i miała niesamowitą lekkość w poruszaniu. To ona zaczynała wszelkie imprezy, na których się pojawiła. To ona porywała nas za rękę, wołając "chodźcie tańczyć".
Kochała hokej. Była zagorzała fanką sanockiej drużyny. Bo właśnie z Królewskiego Wolnego Miasta Sanok pochodziła. Dopingowała na maksa. Bo inaczej nie potrafiła. Z weekendowych wyjazdów z ukochanego Sanoka wracała więc ze zdartym gardłem...
Tak pięknie potrafiła mówić o swoim rodzinnym gnieździe, o sławnym "sanockim" malarzu - Zdzisławie Beksińskim, o urokliwych uliczkach, o tym, jak jej miasto rozkwita. Kiedy wracała z wizyt rodzinnych, zawsze przywoziła nam jakieś miejscowe słodkości.
Drugą jej miłością była Nowa Huta, kolejna mała ojczyzna po Sanoku. Wybrała to miejsce, albo ono ją wybrało. Najpierw zachwyciła się intensywnością zieleni, zdumiał ją ten "las" w industrialnym ośrodku. A potem ukochała te bloki, tę historię, miejscowych ludzi. Dużo czytała na ten temat. "To niesamowite, ale tematem ostatniej naszej rozmowy w poniedziałek była nowohucka powieść "Halny" Igora Jarka. Była zachwycona, szczęśliwa, że ją przeczytała. Jednak tego nie da się opisać słowami. Trzeba było to widzieć, z jakim zaangażowaniem Edzia potrafiła przekazywać swoje przemyślenia i emocje. Ona mówiła jakby "całą sobą" - wspomina Bogdan Zalewski.
W pracy była perfekcjonistką.
Nigdy sobie nie odpuszczała. Szlifowała każde zdanie, ważny był dla niej najdrobniejszy niuans. Spędzała całe godziny na przygotowywaniu raportów, na redagowaniu artykułów. A wiedzę miała bardzo szeroką. Zawsze na bieżąco, czy to polityka, czy sprawy społeczne, czy kultura, czy sport. Na niczym nie można było jej "zagiąć". Dlatego oprócz ogromnej osobistej straty, jaką odczuwamy w radiu wraz z jej odejściem, straciliśmy znakomitą dziennikarkę. To prawdziwa wyrwa w naszym zespole.
Edytko, to radio nie będzie już takie samo, my już nie będziemy tacy sami. Tęsknimy i będziemy tęsknić. Na zawsze zostanie z nami twój przepiękny uśmiech.
A tak cię zapamiętaliśmy. Tego nie zdążyliśmy Ci powiedzieć.
Zadzwoniłaś ze szpitala. We wtorek około 17.00. "Cześć Marek, tu Bieńczak – cztery słowa. Głos był trochę słaby, lekko zmęczony ale ten sam. Głos Edi. „Wiesz trochę źle się czuję, potrzymają mnie tu dwa, trzy dni i wracam do pracy" – wyszeptała. Ok, Edzia czekamy. Trzymaj się i niczym nie przejmuj – krótka to była rozmowa. Edi i my czekamy. Zasiedziałaś się pewnie w innej redakcji. Gdzieś tam, nie wiadomo gdzie. Może wysoko, a może blisko tuż tuż? Tego jeszcze nie wiemy. Ale jest pewność, że piszesz tam o ukochanym hokeju, o cudownym Sanoku, o Nowej Hucie, która stała się twoim drugim domem. Edka, nie siedź tam zbyt długo, bo nam tutaj, u nas jesteś bardzo potrzebna. I nie tańcz gdzieś na imprezach w zaświatach, bo parkiet u nas czeka na Ciebie. I nie uśmiechaj się tylko do Pana Boga! On ma dużo takich cudownych aniołów, my mieliśmy cię tylko jedną.Marek Balawajder
Edzia, nie! To nie jest prawda! Zaraz wejdziesz do newsroomu uśmiechnięta od ucha do ucha, powiesz, że były korki na mieście o 5 rano, stąd ta mała obsuwa. Znów będziemy się kłócić o klimatyzację, bo Tobie za ciepło, a mnie za zimno. Mamy piękne grupowe zdjęcie, które zrobiłaś podczas naszego ostatniego firmowego zjazdu. Zawołałaś mnie jak zwykle "Madziuuuuucha" w sposób, którego nie da się podrobić. Nie było imprez firmowych bez Twoich szalonych tańców do samego rana. Teraz, kiedy piszę te słowa, newsroom jest pełny. Przyjechali chyba wszyscy. Do Ciebie, bo przecież tu jesteś! Mam wrażenie, że kiedy się wychylę, zobaczę Ciebie, Twój blond kucyk i śmigające wiatraczki. Może się do mnie uśmiechniesz, albo nie... bo będziesz wciągnięta w robotę i zła, że ktoś coś znowu "skrewecił" w tekście. W wakacje wysyłałaś mi wspaniałe zdjęcia z Kuźnicy, którą kochasz. Pisałaś, że ładujesz się wiatrem i falami. Będę sobie tłumaczyć, że wyjechałaś na urlop, a jak wrócisz, to włączaj te klimatyzację ile chcesz i otwieraj wszystkie okna. Damy też na pewno w Faktach informacje o hokeju, jak zawsze chciałaś. Tylko... wróć.Magda Wojtoń
Po informacji o jej nagłej śmierci w naszym newsroomie przez parę sekund zapadła cisza, spadła jak nóż, a potem wszystkich ogarnęła rozpacz. To niemożliwe! Dosłownie trzy dni temu widzieliśmy ja w pracy! Biła od niej ta sama radość, co zwykle. Zawsze kiedy pojawiała się w redakcji interentowej rmf24.pl, wprowadzała taką słoneczną aurę. To nie jest żadna przenośnia. Edytka miała taki ciepły, dziewczęcy głos. A kiedy wróciła w tym roku z wakacji z nad Bałtyku to tak jakby przywiozła stamtąd słońce we włosach. Taki bardzo jasny blond. "Wyglądasz jak Szwedka" - powiedziałem żartem. Wspomniałem o morzu, bo też z miłości do morza wziął się jej pseudonim "Kreweta". Tak często z uśmiechem zwracaliśmy się do niej w redakcji. To prawdziwa wyrwa w naszym zespole. Pamiętam, kiedy zdawała testy, kiedy starała się u nas o pracę, jej odpowiedzi od razu się wyróżniały bardzo wysokim poziomem. Byłem chwilami zdumiony jak bardzo była przygotowana, już na samym wstępie, aby zostać dziennikarką. Żaden staż, od razu do rzeczy. Bez, zbędnych w jej przypadku, prób. A tu tak nagle, absurdalnie szybko śmierć zakończyła jej życie, jej zawodową karierę. Tak krótko była wśród nas. Fizycznie, bo w naszej pamięci będzie żyła zawsze. I w licznych artykułach, tekstach, nagraniach, filmach, które pozostawiła na www.rmf24.pl. Gdyby można było napisać od nas wszystkich mail, tam do nieba! Pod adresem edyta.bienczak@rmf.fm. Napisalibyśmy: "Szanowna Pani Edyto, nie zgadzamy się ten urlop!". Bo to tylko urlop, prawda, Edytko ?Bogdan Zalewski
"Michaś STRASZNIE STRASZNIE STRASZNIE STRASZNIE Ci dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! nie wiem co bym dzisiaj bez Ciebie zrobiła.... zrobiłeś dla mnie mnóstwo rzeczy DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :************************** mam nadzieję że porządnie odpoczniesz w weekend! -))))))))))))))))))))) ściskam mocno i całusy!! :*********** -)))))))))))))))))))))))))))" - to fragment jednego z ostatnich e-maili, jakie dostałem od Edyty. Z jednej strony, potrafiła docenić to, co robią inni i ile wkładają w to pracy. Z drugiej, bardzo dużo wymagała od siebie. Od Edyty można było uczyć się umiejętności skoncentrowania na jednej rzeczy. Konkretnym artykule. Jednym akapicie. Wybranym zdaniu. Mimo wielu bodźców dookoła: rozmów, żartów, depesz agencji informacyjnych, telefonów, powiadomień, ona nie szła w ilość, tylko w jakość. Nigdy w bylejakość. Gdybym miał wskazać jedno zdanie, które kojarzy mi się z Edytą, byłyby to jej słowa, które usłyszałem w newsroomie kilka lat temu. Edyta redagowała tekst na portal rmf24.pl albo materiał do Faktów RMF FM. Powiedziała wtedy: "Jeszcze potrzebuję chwili, jestem blisko najlepszej wersji". To kolejna lekcja od Edyty: warto czasem poświęcić jeszcze chwilę, czasem minutę, czasem kwadrans, może godzinę, bo gdzieś tam czeka możliwie najlepsza wersja. Żałuję, że nie zdążyłem jej podziękować za te lekcje. Teraz to ja mogę zacytować Ciebie: "zrobiłaś dla mnie mnóstwo rzeczy DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!". Będzie Ciebie bardzo brakować.Michał Dobrołowicz
Edzia, Dzięki Tobie świat był lepszy, a życie radośniejsze. Dalibyśmy wszystko, żeby dziś znów był poniedziałek, gdy byłaś z nami na dyżurze.Blanka Baranowska
"Cristiano Ronaldo czy Leo Messi?" - na zawsze zapamiętam, że tym pytaniem rozpoczęłaś nasz pierwszy wspólny dyżur. To był prolog do niezliczonych rozmów na temat sportu. Dziękuję Ci za współtworzenie "sportowego skrzydła" w internetowej redakcji. Za dyskusje o piłkarskich komentatorach i każdą radę, która pomogła mi lepiej wykonywać swoją pracę. Dziękuję, że w trakcie naszego ostatniego spotkania poza pracą zmusiłaś mnie do tego, żebym została dłużej. Że miałyśmy te kilka chwil więcej na rozmowę. Zapamiętam Cię jako perfekcjonistkę, kobietę stanowczą, która nigdy nie pozostawała obojętna na potrzeby innych. Tak bardzo mi przykro Edi, że już nigdy nie usłyszę Twojego śmiechu.Nicole Makarewicz
Żegnaj Edytko Tak trudno w to uwierzyć, tak trudno znów pogodzić się ze śmiercią. Zawsze pozostanie w mojej pamięci Twój uśmiech, radość, energia.Tomasz Miąsik
Nie pamiętam newsroomu bez niej - była tam już wtedy, gdy przyszedłem na staż. Wyrazista, bardzo zaangażowana nie tylko pracę nad newsami, ale też w życie radia. Alergicznie reagowała na chodzenie w pracy na łatwiznę, odpuszczanie, puszczanie w świat czegoś niedopracowanego. Powód był prosty. Kochała tę robotę. Bardzo. Była ciekawa świata, nie bała się mówić i pisać, co myśli. Traktowała radiową ekipę jako swego rodzaju rodzinę. Cieszyła się z naszych mniejszych i większych sukcesów. Dzieliła się z nami swoimi sportowymi fascynacjami i frustracją z powodu dotykających ją do żywego politycznych absurdów. Jako dumni reprezentanci Podkarpacia cieszyliśmy się wspólnie, gdy mogliśmy umieścić i wyeksponować na stronie jakąś fajną informację z naszego regionu. Zawsze szczególnie chętnie "polowała" na newsy z jej rodzinnego Sanoka i okolic. Nikt, kto w ostatnich kilkunastu latach przewinął się przez redakcję na Kopcu i spędził tam choćby kilka tygodni, nie mógł jej nie zapamiętać.Maciek Nycz
"Kawusia i za chwileczkę wracam". Edi, proszę wróć...Joanna Potocka
dzisiaj odsypiam a od jutra uśmiecham się znów internetowo -) pozdrowienia-))))))) E. Tak Edyta zakończyła jednego z ostatnich maili, jakie od niej dostałem. Cała ona; po pracy, a z głową wciąż w materiałach, dziękująca wszystkim za szczególnie udany zestaw materiałów, za współpracę z reporterami, kiedy zdarzało się Jej być wydawcą. Mnóstwo uśmiechów, nie tylko wyrażanych smileyami, ale też takich w realu. Pogodna i życzliwa, pracowita i kompetentna. Czasem nawet trochę na siłę: „po kilka razy sprawdzałam wszystkie fakty, ale kto wie, może źle coś nazwałam? Może źle zrozumiałam?” – pisała prosząc czasem o zerknięcie na coś, czego nie była pewna. Poznaliśmy się, kiedy zaczynała, i od początku było widać, że to będzie jej życie. Zawalona noc już po skończonym wieczornym dyżurze – tylko dlatego, żeby na rano zebrać komplet wiedzy w jakiejś dziedzinie. Nikt tego nie oczekiwał – po prostu została. Telefony „słuchaj, znalazłam błąd. Przepraszam, ale napisałeś że…, a mnie wychodzi, że jednak nie, bo…” – i zwykle miała rację. Konsultacje „a czy to nie jest tak, że …? Bo czytałam, że jednak…”. Wydawca. Redaktor. Dziennikarka. Także śmieszka, koleżanka, dla wielu przyjaciółka. Edzia, której nagle już nie ma. 3maj się, E.Tomek Skory
Droga Edytko, Staram się nie dopuścić do głowy myśli, że ten cały koszmar jest okrutną prawdą. Chciałbym wierzyć, że znów będę mógł zadzwonić dokładnie o 4:45 i obudzić Cię, żebyś nie spóźniła się do pracy. Zawsze o to prosiłaś nocnych serwisantów. I zawsze, mimo że byłaś wyrwana ze snu - roześmiana odbierałaś telefon o tej nieludzkiej porze. Chciałbym znów usłyszeć, jak roześmiana witasz się ze mną, gdy wchodzę do newsroomu. Przy Tobie trudno było być smutnym. Teraz to smutek wypełnia całe radio. Na zawsze będziesz dla mnie najcieplejszą osobą całej redakcji. Do zobaczenia.Michał Gardyas
Odejście Edyty to jest jedna z tych informacji w którą się nie chce uwierzyć, z którą się nie da oswoić a już na pewno nie da się z nią pogodzić. Edyta rozpoczęła pracę w RMF jeszcze przed moim wyjazdem do USA, gdy pracowałem w Szczecinie. Chyba nie było takiego mojego pobytu w Krakowie, byśmy nie wyskoczyli na kawę, nie porozmawiali. Niezwykle życzliwa, profesjonalna, sumienna. Pełna energii. Taką zapamiętam Edytę - choć nigdy się nie pogodzę z tym, że jej już nie ma. Będzie mi brakować tego charakterystycznego „Cześć Pablo” na początku rozmowy i „no to buziaki” – rzucane na końcu. W mojej skrzynce pozostaną wiadomości głosowe, nagrane przez Edytę. Kiedy przygotowywała jakiś tekst na stronę i chciała o coś dopytać, przesyłała wiadomości, by nie tracić czasu na pisanie tego o co chciała zapytać. Będzie nam Ciebie brakować na Kopcu w Krakowie, oddziałach w kraju i placówkach z dala od Polski. Pamiętam serię wiadomości od Ciebie, jaką otrzymałem, gdy relacjonowałem huragan na Florydzie. Wróciłaś po dyżurze do domu a dopytywałaś czy jestem bezpieczny. Odchodzisz zbyt szybko, było jeszcze wiele tekstów do napisania i mnóstwo serwisów do przygotowania. Żegnaj.Paweł Żuchowski
Mam cały czas w uszach dźwięk Jej głosu. Szczegół, który przykuł moją uwagę od momentu poznania Edyty. Lekko zachrypnięty, kobiecy, ciepły, przejęty. Nie potrafię sobie wyobrazić, że go nie usłyszę. Że nie wpisze w nocny skrypt prośby o pobudkę. Patrzę na miejsce w redakcji, na którym lubiła siadać, na artykuły, które ostatnio napisała, na zdjęcie z ostatniej wspólnej imprezy i nie mogę uwierzyć, że nie zrobimy sobie kolejnego. Kochała hokej. Na radiowego Mikołaja kupiłam jej bransoletkę z napisem "I love hokej". Cieszyła się. Nie mogę zaakceptować faktu, że już nigdy nie będę miała okazji sprawić jej jakiejś radości.Marlena Chudzio
„Obudzić Edytkę”… Prośba do nocnego serwisanta, żeby zadzwonił i obudził Edytę, która zaczynała o 6:00 dyżur w redakcji internetowej. Punktualnie o 4:40 wykręcałam numer do niej i budziłam słowami: „Wstajemy młoda Panno. To będzie piękny dzień, Edyta! Pobudka!” a ona odpowiadała, cichym głosem – charakterystycznym dla niej, wręcz szeptem: „Tak wiem, już wstałam, ale dziękuję i spokojnej końcówki dyżuru Olu”. Albo wspólne wyjście na papierosa i łapanie chwili wolnej, bez myślenia o tym co teraz wybuchło na świecie. Bo „na fajce”, kiedy rozmawiałyśmy przed wejściem do redakcji, świat ze swoimi problemami nie miał dostępu. „Obudzić Edytę”… Edyta, nie wierzę, że już nie usłyszę Twojego głosu. Po prostu nie wierze… Będę tęskniła.Ola Wojciechowska
"EDYTKO " -- tak zawsze się do Ciebie zwracałam, a Ty odpowiadałaś pięknym uśmiechem, który będę pamiętać do końca życia..... Żadne słowa nie wyrażą tego co czuję...... Siedziałaś w pracy często obok mnie i .... Wiesz ??? Będę CIĘ ZAWSZE czuć blisko siebie, najbliżej jak tylko można, bo BĘDZIESZ ZAWSZE w moim sercu .....Ewa Kwaśny
Każdy dzień w pracy spędzony z Edytą był zaszczytem. Każda rada, opinia, krytyka była cenna, ukształtowała mnie, zmieniła na lepsze i motywowała, żeby nie odpuszczać i we wszystkim starać się bardziej. Edi, potrafiłaś zostać po dyżurze, żeby pomóc mi z tekstem, kibicowałaś mi, jak nikt inny. Będę tęsknić!Kasia Wójcik
...to wszystko podziało się tak niewiarygodnie szybko, że nie jestem w stanie to uwierzyć! Ogarnąć to, że nie ma już pytania o to czy o poranku otwieramy okno, czy włączamy klimę... Czy wiatrak działa, czy się popsuł...Jakie to ma już teraz znaczenie? Nie pójdziemy na kolejny mecz...Nie pośmiejemy się razem gdy "Tyska Banda na trybunach" nam zaryczy przy hokejowych play-off’ach! Bez odpowiedzi zostaną pytania kto zagrał lepiej Wronka czy Kapica? A tak w ogóle to rządzą UKS Niedźwiadki MOSiR Sanok! Obywatelka Nowej Huty i Królewskiego Wolnego Miasta Sanok. Hockey rulezz! Tak właśnie przedstawiałaś się w sieci światu. Ale ten doczesny świat się zatrzymuje się, nie zwraca uwagi na detale...Z reguły pędzi, my w naszej pracy próbujemy go dogonić - najczęściej z marnym skutkiem. Ale Ty potrafiłaś zatrzymać się na chwilę i zupełnie bezinteresownie, po ludzku napisać choćby krótkiego SMS-a. Takiego który potrafił poprawić humor na resztę dnia... PS. Pamiętajcie o takich właśnie "detalach". Takich SMS-ach, Tweetach, ale przede wszystkim słowach!. One tylko na pierwszy rzut oka wydają się mało znaczące. Ale takim uśmiechem, słońcem, kwiatem - choćby w postaci emotki, możecie komuś uratować dzień, a może i więcej. Człowiek jest - człowieka nie ma. Zostają wspomnienia. Ja tak zapamiętałem Edytę! (I weźcie poprawkę na to, kto napisał te słowa. Ja naprawdę nie jestem jakimś bardzo otwartym ekstrawertykiem, ale z życiowych błędów staram się wyciągać wnioski) To ostatnia wiadomość od Ciebie w moim telefonie. Nie jestem w stanie w to uwierzyć! Samych pięknych dni Edi! Gdzieś, kiedyś się spotkamy! Może na meczu ;)Tomasz Staniszewski
Kończyliśmy jeden wydział, ona 2-3 lata wcześniej. Wtedy się nie znaliśmy. Kiedy przyszedłem do firmy, o radiu nie wiedziałem nic, poza tym, że gra. Poprawiała mi pierwsze teksty na RMF24, tłumaczyła, jak zmontować podcast, mówiła, jak powinien wyglądać lead. Zawsze miła, uśmiechnięta, miała dla mnie czas, choć tak naprawdę nie miała (jak to w tej pracy), ale nigdy nie dała tego po sobie poznać. Przez te ponad 10 lat pracy razem przegadaliśmy godziny – o sporcie, polityce, o wszystkim. Uwielbiała długie tytuły, w jej tekstach zgadzała się każda kropka i przecinek. Mieliśmy się spotkać, umówić na spokojnie po pandemicznej przerwie, kiedy to było utrudnione. Jeszcze tydzień temu mówiła w newsroomie, że „przecież nie widziała jeszcze mojego młodszego syna”. Już się nie spotkamy… Trudne to i niewytłumaczalne.Bartek Styrna
Edyta nie była jedynie głosem, który zamawiał korespondencje z Londynu. Raz w roku, podczas zgrupowań, przeprowadzaliśmy ze sobą rozmowę, która zostawała na dłużej. Zazwyczaj nad ranem, kiedy można było sobie powiedzieć wszystko. Taką mieliśmy tradycję. Była pięknym człowiekiem, czystą duszą. Bez najmniejszego śladu cech, którymi zazwyczaj uprzykrzamy ludziom życie. Kiedy mówiła o swoich pasjach, stawała się światłem. Gdy skarżyła się na niesprawiedliwy świat, robiła to z chęci pomocy i zmiany. Wiem, że nie ograniczała się jedynie do słów. Manifestowała swoje przekonania na ulicach. Była odważna, prostolinijna i bardzo delikatna. W całej gamie kolorów jaką była, szczególnie szanowała biel i czerń. Będzie mi brakować jej zaraźliwego śmiechu i rozmów toczonych nad ranem raz w roku. Także ukradkiem wypalonych papierosów i ciszy, która wystarczała, gdy brakowało słów.Bogdan Frymorgen
Edytko, nie mogę uwierzyć, że odeszłaś. Kto będzie teraz ze mną do 3h nad ranem pisać teksty z unijnych szczytów ? Kto teraz będzie pochylać się nad moją unijną nowomową i poprawiać mój mało zrozumiały przekaz? Ty, to umiałaś najlepiej! Wchodziłaś w szczegóły unijnych zawiłości z takim zrozumieniem, że nawet dla mnie po twoich sugestiach - wszystko stawało się prostsze. A każdy tekst był potem lepszy i ciekawszy. Twoje maile pełne entuzjazmu dodawały ochoty do pracy. Byłaś moją podporą – chociaż dzieliła nas odległość. Edytko, nie mogę uwierzyć, że odeszłaś. Do zobaczenia !Katarzyna Szymańska - Borginon
Zawsze roześmiana, niezwykle pomocna, często spóźniona z powodu porannych korków między łóżkiem, a łazienką… Trudno uwierzyć, że już nie usłyszę „czytnij mi przez ramię, pliiis!”. Trudno się pogodzić z tym, że to pożegnanie.Sara Bounaoui
Edyta, To wszystko wydaje mi się złym snem – tak abstrakcyjnym, że wciąż nie mogę w to uwierzyć, nadal myślę, że za chwilę się z niego obudzę. Na firmowych imprezach zawsze wychodziłaś ostatnia, szalejąc do końca na parkiecie. Dlaczego teraz postanowiłaś opuścić nas tak wcześnie? To nie tak miało być. Gdzieś tam kiedyś jeszcze razem zatańczymy…Magda Partyła
Kochana Edi. Wiem już, że nie pójdziemy razem do kina, choć się umawiałyśmy. Wiem, że zawsze będę pamiętać Twój uśmiech. Wiem, że Twoim pozytywnym nastawieniem do życia można było obdzielić pół świata. Ale nie wiem jak pogodzić się z Twoją śmiercią. Będę tęsknić. Do zobaczenia kochana!Katarzyna Sobiechowska-Szuchta
Do Edi. To tak strasznie bez sensu, że teraz muszę o Tobie mówić w czasie przeszłym. Jeszcze chwile temu siedziałaś na przeciwko, tłumaczyłaś, o co chodzi z tym hokejem i Trybunałem, pożyczałaś krem do rak i gadałyśmy po cichu o młodszych chłopakach. I z Tobą przeżyłam najlepsze Euro - wrzeszcząc do telefonu „Italia !!”.Wiesz, że cały czas mam ustawiony alarm w telefonie na 4:45 i nazywa się „budź Edytę”? I teraz już nie będę mogła Ciebie obudzić. To jest bardzo, bardzo bez sensu. Wciąż myślę, że to nieprawda, że Cię nie ma, a jednocześnie już tak bardzo tęsknie.Kasia Staszko
Edi, będziesz w moim sercu na zawszeRenia Stawiarska
Jak pożegnać osobę, która chwilę temu stała obok? Jak powiedzieć, tak zupełnie na poważnie, żegnaj? Jak pozwolić odejść temu uśmiechowi i tej energii, która do tej pory nas otaczała? Nie potrafię. Mogę za to codziennie wspominać jaka byłaś cudowna, kochana Edit. Nigdy nie zapomnę twojego śmiechu, którym zarażałaś każdego. Śmiałaś się szczerze i całą sobą. Nie było w tobie krzty fałszu. Piękna zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Pełna energii i zapału. Wrażliwa i jednocześnie stanowcza, kiedy trzeba było bronić swoich ideałów. Miałaś tak wiele pasji i jeszcze tak wiele do zrobienia. Teraz chwilę odpocznij i zaczekaj na nas. Jeszcze się zobaczymy.Karolina Michalik
Nie ma słów na Twoje odejście, Edytko. W pamięci mam naszą ostatnią rozmowę. "Obudź mnie, Myszka" - poprosiłaś przez telefon swoim ściszonym, ciepłym głosem. Gdziekolwiek jesteś - na pewno będzie to miejsce lepsze, bo z Tobą. Na pewno zarażasz tam uśmiechem. I na pewno pierwsza ruszysz tam do tańca.Malwina Zaborowska
Edzia zawsze zarażała swoim uśmiechem, była niezwykle pogodną, wspaniałą osobą i koleżanką z pracyMarek Wiosło
Edit Kochana, taki wielki żal i tak smutno i pusto bez Ciebie. Odeszła nie tylko cudowna Koleżanka z pracy niesamowicie zaangażowana w to co robi, ale także Kobieta z niezwykłą empatią i energią - dusza towarzystwa. Pamiętam jak na jednym ze zjazdów integracyjnych, gdy mieszkałyśmy razem w pokoju, wpadłaś w środku nocy, by wyciągnąć mnie z łóżka, bo za mało ludzi tańczy na parkiecie. Pamiętam smsy od Ciebie z wyrazem zniesmaczenia po krzywdzie jaką wyrządzono skoczkowi narciarskiemu, w którym podkochiwała się moja córka. Pamiętam to ostatnie wczesne poniedziałkowe popołudnie, kiedy poratowałaś mnie kremem do rąk i wysłuchałaś historii o braku podstawowej zawartości kobiecej torebki po zmianie tej, która podobała się Tobie tak bardzo, na inną torebkę (teraz mniej świecącą). I wiesz, akurat dzisiaj brakuje mi chusteczek. I co Ty na to? Wciąż słyszę Twój wyjątkowo piękny śmiech.Agnieszka Friedrich
Trudno uwierzyć, że już nigdy nie przyjdzie poranny mail, że „jadę, ale są korki :)” albo „macie literówkę w Świebodzinie”. Jeszcze w poniedziałek przekomarzaliśmy się co do tego, skąd wzięło się pojęcie „koalicji Ampel” w Niemczech. Edyta w pracy była absolutną perfekcjonistką, skrupulatnie czytającą każdy tekst, pamiętającą nawet najbardziej niszowe wydarzenia z danego tematu. Prywatnie – dusza towarzystwa, zawsze zachęcająca do tańców na zgrupowaniach, zawsze chcąca wszystkiego wysłuchać. Żegnaj, Edyta.Adam Zygiel
Lata rozmów o wszystkim, lata wspólnych wyjść na krótką przerwę, miliony żartów, uśmiechów... Gdy przyszedłem do radia, to z Edytą siadaliśmy nad moimi pierwszymi tekstami i poprawialiśmy je zdanie po zdaniu, przecinek po przecinku, powtórzenie za powtórzeniem. Perfekcjonistka, profesjonalistka, dobry duch i przyjaciółka, jaką każdy chciałby mieć obok. Wiesz na pewno, że byłaś dla mnie jedną z najbliższych osób w redakcji. Kiedy obejrzymy razem jakiś mecz na dyżurze? I kiedy to wyczekiwane spotkanie na mieście? Edi, nie tak się ostatnio umawialiśmy! To miejsce w newsroomie, to Twoje, zawsze już będzie puste.Michał Rodak
Edytko, Przepracowałyśmy razem tysiące godzin, przegadałyśmy setki. Merytorycznie i o niczym. Razem oburzałyśmy się na świat, żartowałyśmy, czasem sprzeczały. Bo broniłaś swoich racji nieustępliwie. I to w Tobie bardzo ceniłam. Ale łączyła nas nie tylko praca… Przetańczyłyśmy niejedną noc. Miałaś w sobie tyle energii i radości. Są piosenki, przy których moje myśli zawsze będą przy Tobie. Nie wyobrażam sobie, że Ciebie już nie będzie. Boli i będzie jeszcze boleć…Monika Kamińska