40-letni mieszkaniec Laskowej w Małopolsce dwa razy nie został przyjęty do szpitala w Limanowej. Dzień później zmarł w ośrodku zdrowia. Sprawą zajęła się prokuratura.
Mężczyzna w niedzielę po raz pierwszy został przywieziony do szpitala w Limanowej karetką pogotowia. Według tego, co ustaliła prokuratura, źle się poczuł i zemdlał w domu. Nie przyjęto go jednak na dłuższe leczenie szpitalne i wrócił do domu. Drugi raz zgłosił się do szpitala w poniedziałek. Skarżył się na bóle w klatce piersiowej. I tym razem został odesłany do domu.
We wtorek rano jednak nadal czuł się źle i zgłosił się do ośrodka zdrowia w Laskowej. Tam po wykonaniu badania EKG 40-latek nagle upadł i zmarł. Lekarz ośrodka powiadomił prokuraturę w Limanowej, a ta wszczęła śledztwo w tej sprawie. Zarządzono sekcję zwłok, by ustalić co było przyczyną śmierci mężczyzny.
Prokurator rejonowa w Limanowej Janina Tomasik mówi, że jest zaniepokojona tym, co dzieje się w miejscowym szpitalu, bo w ostatnich miesiącach podobnych spraw było więcej.
Dyrektor medyczny szpitala w Limanowej Mariusz Bobula tłumaczy jednak, że nie było wskazań medycznych do przyjęcia mieszkańca Laskowej na dłuższą hospitalizację. Po udzieleniu pomocy w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym pacjent poczuł się lepiej i został wypuszczony do domu. W sumie w niedzielę i poniedziałek w szpitalu spędził kilkanaście godzin. O szczegółach leczenia dyrektor nie chce jednak mówić.
Mariusz Bobula podkreśla, że w szpitalu przeprowadzone zostało postępowanie wyjaśniające. Wnioski zostaną wyciągnięte - zaznacza. Zapowiada też współpracę z prokuraturą przy wyjaśnianiu tej sprawy. Mówi jednak, że za wcześnie jest na stwierdzenie: czy i kto zawinił w tym przypadku.
Nie zgadza się też z opinią, że w szpitalu dzieje się coś niepokojącego. Jak podkreśla postępowania związane z błędami lekarskimi się zdarzają, ale one trwają często kilka lat i dotąd nikomu nie udowodniono żadnych zaniedbań.