W Tarnowskich Górach na Śląsku z jednego z pól systematycznie kradziono słomę. W ciągu tygodnia złodziej wywiózł stamtąd prawie 90 wielkich słomianych beli. Ich wartość to ponad 11 tysięcy złotych.
Złodziej tłumaczył, że nie zamierzał sprzedawać słomy. Mężczyzna twierdził, że łup miał być wykorzystany w gospodarstwie jego rodziny - najprawdopodobniej do karmienia zwierząt. Ofiarą kradzieży padł rolnik, u którego złodziej był zatrudniony.
Schemat działania złodzieja był dość nietypowy - mężczyzna w dzień przychodził do pracy, a w nocy... przyjeżdżał na to samo pole traktorem i systematycznie wywoził z niego ogromne, sprasowane słomiane bele. Co ciekawe, okoliczni mieszkańcy raz poskarżyli się policji na zakłócanie ciszy nocnej w tej części miasta.
Okradany właściciel gospodarstwa sam wskazał policji potencjalnego złodzieja. Ten, jak się okazało, nie próbował nawet ukrywać łupu. Kradzioną słomę wywoził wprost na swoje podwórko.
W czerwcu pisaliśmy o zatrzymaniu innego nietypowego złodzieja - 45-latka z Łodzi, który był podejrzany o kilkanaście kradzieży benzyny z samochodów w Łodzi. Mężczyzna był utrapieniem właścicieli matizów, bo tylko z tych aut, po przecięciu przewodu wlewu paliwa, kradł benzynę.
45-latek wpadł w nocy z 10 na 11 czerwca podczas włamania do samochodu daewoo matiz zaparkowanego przy ulicy Kossaka w Łodzi. Mężczyzna działał od października zeszłego roku i ma na koncie co najmniej kilkanaście takich kradzieży. Jego postępowanie było za każdym razem takie samo. Przecinał przewód wlewu paliwa w matizach, kradnąc jednorazowo od 10 do 35 litrów benzyny.
Mężczyzna był kilka razy zatrzymany przez policję, ale ponieważ wartość skradzionej benzyny nie przekraczała jednorazowo 250 zł, traktowane było to jako wykroczenie.
Po kolejnym zatrzymaniu prokuratura zdecydowała się przedstawić mężczyźnie zarzuty kradzieży z włamaniem. Grozi mu za to kara do 10 lat pozbawienia wolności.