Rośnie liczba wypraw ratunkowych w Beskidach. W górach panują skrajnie trudne i niebezpieczne warunki. W rejonie Pilska znowu zgubiła się dwójka narciarzy. Ratownicy szukali ich przez całą noc z niedzieli na poniedziałek.

REKLAMA

W niedzielę wieczorem ratownicy dostali zgłoszenie o zaginięciu. Zaniepokojeni narciarze informowali, że ich dwaj koledzy nie dotarli w umówione miejsce. Ich telefony milczały. Wiadomo było, że zaginieni mogą znajdować się w rejonie Pilska. Warunki były tam skrajnie trudne: zaspy, miejscowe zagrożenie lawinowe, intensywne opady i łamiące się pod naporem mokrego śniegu drzewa.

Do akcji ruszyło 40 ratowników. Ustalono, że poszukiwani mogą znajdować się po słowackiej stronie Pilska.

Po pewnym czasie poszukiwań ratownikom najpierw udało się natrafić na częściowo zasypane już ślady narciarzy, a po dwóch kolejnych godzinach przedzierania się przez głęboki śnieg dotrzeć do poszukiwanych. Młodzi ludzie byli przemoczeni i wychłodzeni.

Jak się okazało we mgle stracili orientację. Ich telefony nie miały zasięgu, dlatego nie mogli wezwać pomocy. Przedzierali się przez głęboki śnieg i brodzili w lodowatym strumieniu. Wreszcie wyczerpani wykopali pod gałęziami jamę śnieżną i tam próbowali przetrwać do rana. Udało im się też rozpalić ognisko, w którym m.in. spalili kask i gogle, ale spadający z drzewa śnieg zgasił jednak ogień. Jakby tego było mało, kiedy ratownicy odnaleźli już poszukiwanych, na prowizoryczne schronienie przewróciło się łamiące się drzewo. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Ostatecznie poszukiwanych przetransportowano do miejscowości Mutne, skąd odebrał ich samochód GOPR-u. Cała akcja zakończyła się w poniedziałek rano.

Beskidzkich ratowników w akcji wspomagali także ratownicy ze Słowacji.

Autor: Marcin Buczek
Opracowanie: Joanna Potocka