Zbigniew Ziobro tłumaczy się po kontrowersyjnej interwencji w sprawie zdewastowania nagrobku Bolesława Bieruta. "Oburzyła mnie niezasadność środków zapobiegawczych użytych przez policję" - powiedział na konferencji prasowej. "Nie podważam, że doszło do przestępstwa" - zapewnił szef resortu sprawiedliwości.

REKLAMA

Zbigniew Ziobro w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że doszło do przestępstwa. Jednocześnie podkreślał, że istotne są motywacje osób, które zbezcześciły nagrobek i napisały na nim słowa "kat" oraz "morderca".

Ja się z tym zachowaniem nie zgadzam, nie podzielam tego zachowania... - mówił minister. Chociaż zgadzam się, że akurat te słowa były prawdziwe. Sądzę też, że sąd będzie badał kontekst sprawy - dodał.

Minister sprawiedliwości przypomniał, że nakazał zwolnienie zatrzymanych, a nie zakończenie postępowania, choć jako prokurator generalny ma takie uprawnienie. Podejrzewani zostali przesłuchani tylko w charakterze świadków i wciąż nie usłyszeli zarzutów.

Policjanci, którzy interweniowali, mogą mieć kłopoty

Komenda Stołeczna Policji prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie czynności, które funkcjonariusze podejmowali po zatrzymaniu dwójki osób podejrzewanych o uszkodzenie nagrobka - ujawnił dziś reporter RMF FM Grzegorz Kwolek.

Funkcjonariusze z Bielan zdążyli przeszukać mieszkanie 26-letniego Janusza W. Szukali tam zapewne farby i naklejek, które dwójka działaczy rozklejała na grobach komunistycznych prokuratorów. Po interwencji ministra Zbigniewa Ziobry policjanci nie przeszukali mieszkania drugiej zatrzymanej osoby - 49-letniej Moniki S.

Pomnik Bolesława Bieruta jest pod opieką mieszkającej w USA rodziny komunistycznego działacza i tylko ona może usunąć powstałe uszkodzenia. Działań w tej sprawie nie może podjąć ani miasto, ani zarząd cmentarza.

(MN)