Specjalny zespół zbada działania policji podczas tragedii w sieradzkim więzieniu - zapowiedział komendant wojewódzki policji w Łodzi. W poniedziałek strażnik więzienny śmiertelnie postrzelił tam trzech policjantów i ciężko ranił aresztanta.
Zespół – jak wyjaśniła Joanna Kącka z biura prasowego łódzkiej policji - ma wyjaśnić krok po kroku wszystkie działania od momentu powiadomienia policji w sieradzkim więzieniu. Będzie badał sprawę pod kątem m.in. liczby wysłanych tam sił policyjnych, sposobu przeprowadzenia akcji. Wszystko to będzie szczegółowo wyjaśniane - zapewniła.
Według policji, w akcji wzięło udział ponad 220 policjantów oraz oddział antyterrorystyczny wyposażony m.in. w wóz opancerzony.
Według dzisiejszego „Dziennika Łódzkiego”, rodziny zastrzelonych policjantów będą domagały się ukarania dowodzących akcją ratunkową w sieradzkim więzieniu, bo - ich zdaniem - ofiary strażnika zbyt długo czekały na pomoc. Zdaniem gazety, gdyby policjanci podjęli bardziej zdecydowane działania, przynajmniej jeden policjant mógłby przeżyć. Bliscy jednej z ofiar tragedii chcą zaskarżyć władze więzienia, policję i lekarzy, czyli wszystkich, których obarczają winą za zbyt powolną akcję ratunkową.
Do Prokuratury Okręgowej w Sieradzu, która prowadzi śledztwo w sprawie tragicznych zdarzeń w sieradzkim więzieniu, nie wypłynęło dotąd żadne zawiadomienie od rodzin zastrzelonych policjantów.
Pogrzeby tragicznie zmarłych policjantów odbędą się w najbliższą sobotę w Łodzi i Pabianicach.
Do tragedii doszło w poniedziałek, gdy trzech policjantów przyjechało do Zakładu Karnego w Sieradzu po aresztanta. Kiedy nieoznakowany radiowóz wyjeżdżał z więzienia, 28-letni strażnik Damian C. ostrzelał ich pojazd z broni automatycznej. Na miejscu zginęło dwóch funkcjonariuszy, trzeci zmarł w szpitalu podczas operacji. Strażnik po wymianie ognia z antyterrorystami poddał się.
Prokuratura postawiła Damianowi C. zarzuty potrójnego zabójstwa i usiłowania zabójstwa jednej osoby. Mężczyzna trafił do aresztu. Grozi mu dożywocie.