Zatrzymany przez policję w Bydgoszczy wiceprezes ZUS Marcin Wojewódka jest wolny. Nie usłyszał zarzutów. Został on wczoraj zatrzymany w związku z podejrzeniem korupcyjnym. O złożenie łapówkarskiej propozycji oskarżył go dyrektor bydgoskiego oddziału Zakładu. Teraz centrala ZUS zarzuca policji nadgorliwość, działanie bez udziału prokuratora i żąda wyjaśnień. Sam Wojewódka jest oburzony wczorajszym zatrzymaniem przez policję.
Jak ustalił nasz reporter, wiceprezes ZUS-u miał pojechać do Bydgoszczy, by zwolnić ze stanowiska miejscowego dyrektora. Tyle że dyrektor miał nagrać rozmowę, bo - jak twierdzi - usłyszał bezprawną propozycję: zrezygnujesz sam, a w zamian, z większą pensją, zostaniesz w ZUS.
Na podstawie doniesienia ws. tej sytuacji policja zatrzymała wiceprezesa ZUS-u pod zarzutem korupcyjnym. Podejrzeń policji nie potwierdziła jednak prokuratura i zwolniła członka zarządu Zakładu bez stawiania mu zarzutów.
Sam wiceprezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest oburzony wczorajszym zatrzymaniem przez policję. Marcin Wojewódka zapowiada kroki prawne przeciwko policjantom, którzy wyprowadzili go w kajdankach.
Żadnej korupcji nie było, nie składałem niezgodnych z prawem obietnic - zapewnia twardo. Według niego dyrektor bydgoskiego oddziału miał jedynie usłyszeć propozycję objęcia innych stanowisk w oddziale.
Prezes ZUS zapewnia z kolei, że ma pełne zaufanie do Marcina Wojewódki, który dalej pełni swoje obowiązki w zarządzie.
Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy podała, że sprawę nadal będzie badać policja, później prokurator zdecyduje, czy wszcząć śledztwo czy umorzyć.
Z kolei w oświadczeniu przesłanym przez rzeczniczkę Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy podinsp. Monikę Chlebicz, poinformowano, że: "funkcjonariusze wykonywali czynności w związku ze złożonym zawiadomieniem o przestępstwie, a nie z własnej inicjatywy, doprowadzenie do jednostki policji osoby wskazanej w zawiadomieniu o przestępstwie poprzedzone było konsultacjami z kierownictwem Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz Południe i nie wiązało się z osadzeniem w 'policyjnym areszcie".
Podkreślono też, że członek zarządu ZUS przebywał w jednostce policji tylko kilka godzin - był to czas niezbędny do wykonania czynności w tzw. niezbędnym zakresie (m.in. protokolarne przyjęcie zawiadomienia o przestępstwie, zabezpieczenie dowodów, odsłuchanie nagrań - co wymagało kilkukrotnego zapoznania się z treścią), policja nie wnioskowała o żadne środki zapobiegawcze wobec zatrzymanego.
(abs)