Policjanci z Łodzi zatrzymali 34-letniego mężczyznę. To on prawdopodobnie sprzedał dopalacze, po zażyciu których zmarła 21-letnia kobieta, a jej 28-letni partner poważnie się zatruł.
Jak podał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, w najbliższym czasie prokurator podejmie decyzje co do zarzutów, jakie usłyszy 34-latek; najprawdopodobniej dotyczyć one będą przestępstwa polegającego na spowodowaniu niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób, co zagrożone jest karą do lat 12 więzienia.
Zwłoki 21-letniej kobiety odkrył w poniedziałek rano właściciel mieszkania przy ul. Kilińskiego w Łodzi, u którego nocowała wraz ze swoim 28-letnim partnerem. Mężczyzna był nieprzytomny, a po przewiezieniu do szpitala okazało się, że jest w stanie krytycznym. Jak ustalono, w nocy z soboty na niedzielę oboje uczestniczyli w imprezie towarzyskiej, na której przypuszczalnie kupili dopalacze. Po powrocie do domu oboje położyli się spać. Wcześniej skarżyli się na złe samopoczucie.
Kobieta zmarła około północy. Od 28-latka pobrano w szpitalu próbki do badań toksykologicznych, natomiast na środę zaplanowano sekcję zwłok 21-latki.
W związku z podejrzeniem, że śmierć kobiety i zatrucie jej partnera były konsekwencją zażycia dopalaczy, policja zatrzymała podejrzanego o ich rozprowadzanie 34-latka.
(j.)