Zaprószenie ognia to najbardziej prawdopodobna przyczyna pożaru hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim. Straż pożarna ujawniła wstępny raport na temat okoliczności tragedii. Strażacy, którzy przyjechali na wezwanie, musieli dokonać wyboru kogo ratować w pierwszej kolejności, bo nie sposób było ocalić wszystkich.
Strażacy mówią wprost: w tym budynku nikt nie powinien mieszkać i to z wielu powodów. Od takich drobiazgów, jak rowery tarasujące wyjście ewakuacyjne, przez szafki stojące na korytarzach, czy zawieszone tam firany, aż do samej konstrukcji budynku, gdzie królował łatwopalny styropian i płyta paździerzowa.
Wiadomo też, ze strażacy zostali zaalarmowani o pożarze co najmniej o kilkanaście minut za późno. Gdy przyjechali, wiedzieli, że nie uratują wszystkich, dokonali więc świadomego wyboru. Ratuje się tych, dla których prawdopodobieństwo uratowania jest największe. (…) W tym momencie dowódca uznał, że największe szanse na przeżycie mają ci, którzy są przytomni - mówił na konferencji zastępca Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej Janusz Skulich:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Czyli największe szanse mieli ci, którzy mogli się poruszać, zejść po drabinie, albo wyskoczyć przez okno. Dla nieprzytomnych ratunku nie było, bo szanse na wyciągnięcie kogokolwiek z płomieni istniały tylko przez siedem minut od przyjazdu straży.
Konferencję strażaków reporter RMF FM Paweł Żuchowski oglądał w Kamieniu Pomorskim razem ze strażakami, którzy pierwsi byli na miejscu pożaru. Ratownicy reagowali bardzo emocjonalnie, bo od kilku dni oskarżani są o to, że nie zrobili wszystkiego by uratować mieszkańców. Nasz reporter rozmawiał ze starszym strażakiem Radosławem Dziągową oraz ogniomistrzem Piotrem Studzińskim. Posłuchaj:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio