Samorządowcy z Warmii i Mazur protestują przeciwko projektowi umowy o bezwizowym ruchu granicznych z Kaliningradem. Choć przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ubiegłym roku obiecywali, że bezwizowy ruch z Obwodem Kaliningradzkim miałby objąć całe województwo warmińsko-mazurskie, ostatecznie tak się nie stanie. W obszar bezwizowy wejdzie natomiast część województwa pomorskiego, pomimo że stamtąd do Kaliningradu jest dalej.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

kaługa
W województwie warmińsko-mazurskim do bezwizowej strefy nie wejdą powiaty ełcki, piski, ostródzki i iławski. Z każdego z nich do Kaliningradu jest niecałe 200 km. Tymczasem z Pucka na Pomorzu, który ma wejść do strefy, jest ponad 220 km. Cierpi na tym logika i jest to po prostu niesprawiedliwie - zżyma się burmistrz Ostródy Olgierd Dąbrowski. Dlatego będziemy próbowali uzyskać od Komisji Europejskiej wyjaśnienie, dlaczego strefa bezwizowego ruchu z Obwodem Kaliningradzkim została tak właśnie zaprojektowana. Dla nas ruch bezwizowy jest ważny, bo chcemy przyciągać z Rosji zamożnych turystów - dodaje.

O niesprawiedliwości mówi też burmistrz Iławy Włodzimierz Ptasznik. Mam nadzieję, że to tylko pierwszy krok i że ta strefa zostanie rozszerzona. Będziemy chcieli rozmawiać o tym z naszymi europosłami i z marszałkiem województwa - zapowiada.

Wojewoda i marszałek Warmii i Mazur nie wesprą protestujących samorządowców

Wojewoda na razie nie zamierza w żaden sposób interweniować w tej sprawie. Urzędnicy podlegli marszałkowi województwa ograniczają się natomiast do przesyłania sygnałów o protestach do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Powodów tej niezbyt aktywnej postawy jest kilka. Po pierwsze, negocjacje i tak toczą się pomiędzy Warszawą, Brukselą i Moskwą, władze Warmii i Mazur zbyt wiele w nich do powiedzenia nie mają. Po drugie, zaplanowana strefa ruchu bezwizowego jest i tak większa, niż przewidują przepisy unijne, według których może obejmować miejscowości położone 30, najwyżej 50 km od granicy. Tam, gdzie takie strefy już funkcjonują, obejmują one jedynie poszczególne gminy, u nas miałaby obejmować całe powiaty, więc i tak jest naprawdę duża - twierdzi Wioletta Sokół, dyrektor departamentu współpracy z zagranicą w warmińsko-mazurskim Urzędzie Marszałkowskim.

I wreszcie powód trzeci - władze województwa obawiają się, że zbyt głośne protesty i zbyt wygórowane żądania nie pomogą negocjacjom - a wręcz przeciwnie, mogą doprowadzić do sytuacji, w której Bruksela zrezygnuje z obecnych planów na rzecz koncepcji mniej korzystnej.

Bo należy pamiętać, że negocjacje wciąż trwają - plan strefy przygotowała Komisja Europejska, teraz musi ją zaakceptować Parlament Europejski, a następnie każdy z krajów członkowskich Unii.