Dożywocie grozi 34-letniemu Rosjaninowi Samirowi S., który oskarżony jest o zabicie trzyosobowej rodziny w centrum Gdańska. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do sądu. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Do zabójstwa 33-letniego Adama K., jego 30-letniej żony i ich jedynego dziecka - 16-miesięcznej córki Niny, doszło 13 marca 2013 r. wieczorem w mieszkaniu przy ul. Długiej w Gdańsku. Ciała odkrył następnego dnia znajomy rodziny. Stwierdzono też, że z mieszkania zniknęły cenne przedmioty, m.in. sprzęt elektroniczny i liczne militaria z czasów II wojny światowej, które kolekcjonował gospodarz. Dzień po odkryciu ciał policja zatrzymała w Elblągu podejrzanego - urodzonego w Baku Rosjanina Samira S.
Rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku poinformował, że Samir S. został oskarżony o potrójne zabójstwo, kradzież i nielegalne posiadanie broni - pistoletu Walther P22, który był narzędziem zbrodni. W śledztwie ustalono, że zabójca znał się z Adamem K. Mężczyzn łączyło zainteresowanie militariami. W dniu zabójstwa Samir S. pojawił się w mieszkaniu kolekcjonera, bo ten podjął się wyceny kordzika oficerskiego z czasu II wojny światowej. Mężczyźni pokłócili się. Samir S. wyjął pistolet i - strzelając dwukrotnie z bardzo bliskiej odległości w głowę - zabił Adama K. W identyczny sposób zginęła żona kolekcjonera, która przybiegła, usłyszawszy strzały. Następnie Samir S. zabił jednym strzałem w głowę dziewczynkę. Z ustaleń śledczych wynika, że zrobił to, bo dziecko krzyczało.
Według śledczych po zabójstwie Rosjanin ukradł z mieszkania zabitych liczne militaria (m.in. granaty ćwiczebne, sztylet, nieśmiertelniki i inne elementy umundurowania oraz wyposażenia niemieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej), zastawę stołową i sztućce sygnowane symbolami Waffen SS oraz sprzęt elektroniczny, w tym laptop, dwa tablety i dwa aparaty fotograficzne. Prokuratura wyceniła wartość wszystkich skradzionych przedmiotów na ponad 65 tys. zł.
Z ustaleń śledczych wynika, iż Samir S. nie zaplanował zabójstw. Nieoficjalnie Samir S. mówił, że do sprzeczki doszło, bo poczuł się on obrażony lub oszukany przez Adama K. - wyjaśnił Marciniak, dodając, że w opinii prokuratorów, jest możliwe, że na kradzież Samir S. mógł zdecydować się dopiero po tym, jak zabił rodzinę.
Po zabójstwie Rosjanin wrócił autobusem rejsowym do Elbląga, gdzie spalił swoje ubranie i ukrył pistolet. W momencie, gdy został zatrzymany przez policję, mężczyzna był spakowany i przygotowany się do wyjazdu z Polski: najprawdopodobniej zamierzał wyjechać do Moskwy. W jego mieszkaniu policja znalazła wszystkie skradzione z mieszkania Adama K. przedmioty. Samir S. wskazał też policji miejsce spalenia ubrań i ukrycia broni.
W trakcie oficjalnych przesłuchań Samir S. nie przyznał się do dokonania zabójstw: składał wyjaśnienia, w których przedstawiał różne, zmieniające się, wersje zdarzeń, nigdy jednak nie potwierdził oficjalnie, że to on zabił. Natomiast w nieoficjalnych rozmowach z policjantami, którzy prowadzili pierwsze czynności po zatrzymaniu, opowiedział o tym, co się zdarzyło - powiedział Marciniak.
W trakcie śledztwa Samir S. został przebadany przez psychiatrów. Biegli zapoznali się także z dokumentacją medyczną sprowadzoną z Rosji (S. informował śledczych, że w przeszłości leczył się psychiatrycznie). Na podstawie własnych badań i opinii rosyjskich kolegów, biegli orzekli, że w czasie, gdy doszło do zabójstw, mężczyzna był poczytalny, a jego kondycja psychiczna pozwala na to, by odpowiadał za swoje czyny przed sądem.
Samir S. był wcześniej karany: w 2011 r. sąd w Kaliningradzie skazał go na 10 miesięcy więzienia za nielegalne posiadanie pistoletu z tłumikiem i amunicją oraz używanie podrobionego dokumentu współpracownika organów ścigania MSW Federacji Rosyjskiej.
Jako 19-latek Samir S. trafił do rosyjskiej armii, z której - po nieco ponad dwóch miesiącach, został zwolniony. Uznano go za trwale niezdolnego do dalszej służby z uwagi na "nieopanowanie przygotowania bojowego". Jak ustalili śledczy, sam Samir był najprawdopodobniej tak zafascynowany wojskiem, że wśród znajomych w Polsce, chwalił się, że służył jako kapitan w Czeczenii. Z informacji przekazanych PAP przez Marciniaka wynika, że Rosjanin generalnie miał skłonności do konfabulacji.
Samir S. przebywał w Polsce legalnie: miał Kartę Polaka, bo jeden z jego dziadków był narodowości polskiej. Mieszkał w Polsce przynajmniej od 2006 r., początkowo na podstawie wydawanych mu czasowych zezwoleń: otrzymał je po tym, jak zadeklarował, że chce opiekować się mieszkającą w Elblągu babcią. Później starał się o zezwolenie na stałe osiedlenie się w Polsce. W momencie zatrzymania przez policję mężczyzna miał wizę czasową i tymczasowy meldunek w Elblągu. Był bezrobotny: w utrzymaniu się pomagała mu rodzina, a S. dorabiał, sprzedając hodowane przez siebie rasowe koty.