W Sądzie Okręgowym w Szczecinie zapadł wyrok w sprawie makabrycznej zbrodni sprzed blisko 20 lat. Czterech mężczyzn było oskarżonych o zabicie mężczyzny i zjedzenie fragmentów jego ciała. Zwłok ofiary nigdy nie znaleziono, nie ustalono nawet jego personaliów.
Oskarżonymi byli Robert M., Sylwester B., Rafał O. i Janusz S. Piąty mężczyzna, Zbigniew B. zmarł cztery lata temu.
Do tego makabrycznego zdarzenia miało dojść w 2002 roku, między lipcem a październikiem, w okolicach wsi Łasko pod Choszcznem i w Strzelcach Krajeńskich.
Mężczyźni oskarżeni byli o pobicie, uwięzienie, a następnie zabicie swojej ofiary "ze szczególnym okrucieństwem".
Potem mieli oni rozczłonkować ciało, upiec je i zjeść - miał to być swoisty "pakt", zapewniający milczenie uczestników zbrodni.
Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał Roberta M., głównego oskarżonego, winnym zarzucanych mu czynów i skazał go na 25 lat więzienia. Pozostali mężczyźni zostali uniewinnieni. Nie brali oni udziału w samym zabójstwie, a sprawa zbezczeszczenia zwłok uległa przedawnieniu.
Zbrodnia sprzed blisko 20 lat wyszła na jaw w 2017 roku. Policjanci dostali list podpisany przez Zbigniewa B., który wtedy nie żył już od kilku miesięcy. Mężczyzna opisał w nim zbrodnię, w której brał udział kilkanaście lat wcześniej. Prokuratura stwierdziła, że list jest prawdziwy i wszczęła śledztwo.
Oskarżonych obciążyły zeznania Rafała O. Opowiedział on, że w 2002 roku we wsi Kołki spotkał "ekipę" Roberta M., a więc oprócz głównego oskarżonego również Zbigniewa B., Janusza S. i mężczyznę "z Zielonej Góry" i pojechał z nimi do wsi Łasko, do jednego z lokali, gdzie m.in. pili alkohol.
Siedzieli tam także inni mężczyźni: Robert M. miał zawołać jednego z nich, około 30- lub 40-letniego, uderzyć go w twarz i zaprowadzić do samochodu. Potem miał wywieźć go nad jezioro Osiek w lubuskiej wsi Ługi.
Tam, po wypiciu alkoholu, Robert M. miał kłócić się z mężczyzną, po czym - jak zeznał Rafał O. - powiedział do Zbigniewa B.: "Wiesz, co masz robić", a ten nożem przeciął mężczyźnie szyję, niemal oddzielając głowę od tułowia.
Wtedy, jak opowiadał Rafał O., rozpalono ognisko, a Zbigniew B. odciął kolejne części ciała zabitego, upiekł i kazał pozostałym je zjeść.
Rafał O. relacjonował również, że mężczyźni włożyli ciało ofiary do pontonu, który był na samochodzie, i wypłynęli na jezioro, a kiedy wrócili, umyli ponton i załadowali z powrotem na auto.