Na karę 25 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Kielcach 38-letniego mężczyznę, oskarżonego o zabójstwo i znęcanie się nad żoną. Mąż upozorował samobójstwo kobiety. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd uznał, że mężczyzna zabijając żonę, działał z zamiarem bezpośrednim - mimo że nie planował wcześniej zbrodni. Mężczyzna ma także zapłacić rodzinie kobiety - rodzicom i siostrom - łącznie 250 tys. zł zadośćuczynienia.
Podczas procesu, który od lipca ub.r. toczył się przed kieleckim sądem, mężczyzna przyznał się do zabójstwa. Twierdził jednak, że nie zamierzał zabić żony.
Do zabójstwa doszło w maju 2014 r., w jednym z mieszkań w Starachowicach. Śledztwo dotyczące śmierci 30-latki początkowo umorzono. Sprawa wyglądała na samobójstwo - brakowało dowodów wskazujących na to, iż do śmierci kobiety przez powieszenie ktoś się przyczynił.
Jak informowała świętokrzyska policja, mąż kobiety mówił funkcjonariuszom zaraz po jej śmierci, że nie mieszkał z żoną i nie widział się z nią w dniu, w którym zmarła. Tłumaczył, że od jakiegoś czasu nie dogadywali się, a powodem decyzji o samobójstwie mogła być zazdrość.
Śledczy jednak nadal interesowali się sprawą. Pojawiły się nowe ustalenia, które pozwoliły na zatrzymanie w grudniu 2016 r. Kamila T. i postawienie mu zarzutu zabójstwa - miał udusić kobietę. Mężczyzna przyznał się i złożył wyjaśnienia. Został aresztowany. Był już wcześniej karany za znęcanie się nad żoną, a rodzina miała założoną Niebieską Kartę.
Według ustaleń śledztwa, Kamil T. upozorował samobójstwo żony. Podejrzanemu przedstawiono jeszcze dwa zarzuty - znęcania się nad żoną - w okresie od lutego do maja 2014 r. - oraz kierowania gróźb karalnych wobec jej przyjaciółki. Mężczyzna zarówno w prokuraturze, jak i w sądzie nie przyznał się do tych zarzutów.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Iwoła uznał, że "pierwotną przyczyną tego czynu (zabójstwa - przyp. red.), który oskarżony popełnił, był długotrwały konflikt małżeński".
Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom mężczyzny, który zapewniał, że nie działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia małżonki, bo - jak zapewniał - idąc do mieszkania pokrzywdzonej nie planował zabójstwa. Powyższe nie oznacza braku zamiaru bezpośredniego zabójstwa, tylko oznacza, że nie był to czyn zaplanowany, a zamiar bezpośredni miał charakter nagły - argumentował sędzia. Dodał, że świadczy o tym zachowanie oskarżonego, który przez dłuższy czas dusił ofiarę, a następnie podjął inne działania, które potwierdzają, że mężczyźnie "nie mogło chodzić o nic innego, jak o śmierć ofiary".
Według sądu, stopień winy i społecznej szkodliwości czynu jest ogromny, ponieważ oskarżony - w momencie popełnienia zbrodni - był w pełni poczytalny i nikt go nie zmuszał do jej popełnienia. W sprawie chodzi o pokrzywdzoną młodą kobietę, matkę nieletniego dziecka, żonę oskarżonego, wobec której mężczyzna zobowiązany był do opieki - podkreślał sędzia Iwoła.
Sąd uznał za niewiarygodną część wyjaśnień Kamila T., w których twierdził, że po dokonaniu zabójstwa nie planował upozorowania samobójstwa kobiety. Zdaniem sądu przeczy temu fakt, iż przez 2,5 roku sprawa nie wyszła na jaw.
Sąd uznał też mężczyznę za winnego znęcania się nad żoną - psychicznego i fizycznego - co potwierdziły m. in. zeznania świadków. Uniewinnił natomiast mężczyznę od zarzutu kierowania gróźb karalnych pod adresem przyjaciółki żony - w opinii sądu zeznania pokrzywdzonej są sprzeczne i dlatego nie można przypisać oskarżonemu winy.
Ojciec zamordowanej kobiety powiedział dziennikarzom po rozprawie, że wymiar kary dla oskarżonego nie był istotny dla rodziny, bo przebaczyli Kamilowi T. Będziemy mieli cały czas to cierpnie i tęsknotę za córką. Nie czekaliśmy na wymiar wyroku - przebaczyliśmy zięciowi zabójstwo córki. Jesteśmy chrześcijańską rodziną, żyjemy według woli bożej, przykazań. Nie powinno w ogóle dojść do tej zbrodni - podkreślił mężczyzna.
W trakcie procesu T. przeprosił rodziców żony, swojego syna oraz własnych rodziców. Zmarnowałem sobie życie i swojemu dziecku. Nie mogę cofnąć czasu. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem - mówił podczas pierwszej rozprawy T.
Jak wyjaśniał, w jego małżeństwie często dochodziło do kłótni. Przyznał, że nadużywał alkoholu. Tydzień przed śmiercią żony wyprowadził się z ich wspólnego mieszkania - podejrzewał, że kobieta go zdradza. Kiedy wieczorem przyszedł do mieszkania (syn nocował u dziadków), kobieta miała mu powiedzieć, że już go nie kocha i będzie sobie układała życie z innym mężczyzną. Nie panowałem nad sobą po tym, jak mi to wszystko powiedziała. Działałem nieświadomie, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje - opowiadał podczas procesu Kamil T.
W odczytanych w sądzie wcześniejszych zeznań oskarżonego wynikało, że dusił on kobietę sznurkiem od ubrania, kiedy ta stała w kuchni. Gdy się przewróciła, ponownie zacisnął pętlę na jej szyi. Potem przeciągnął ciało kobiety do łazienki, a sznurek zaciśnięty na jej szyi przymocował do kaloryfera. Po całym zdarzeniu pił alkohol. Następnego dnia próbował popełnić samobójstwo.
T. podkreślał, że o tym, iż zabił żonę opowiedział dopiero policjantom, kiedy zatrzymano go w grudniu 2016 r.
Ze śledztwa dotyczącego zabójstwa, wyłączono wątki - przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków oraz utrudniania postępowania przez policjanta z Komendy Powiatowej Policji w Starachowicach lub prokuratora miejscowej prokuratury. Postępowanie w tej sprawie od lipca 2017 r. prowadzi Prokuratura Okręgowa w Radomiu. Śledczy weryfikują, czy próbowali oni zatrzeć ślady na miejscu ujawnieniu zwłok, by pomóc sprawcy przestępstwa uniknąć odpowiedzialności karnej. Prokuratura bada także wątek ewentualnego złożenia przez biegłego lekarza fałszywych opinii z zakresu medycyny sądowej.
(mpw)