Właśnie otrzymaliśmy informację, że polski okręt podwodny „Lis” osiadł na dnie Morza Bałtyckiego, około 150 km od Chałup. Póki co, nie znamy przyczyn katastrofy i losów załogi. W drodze na miejsce wypadku jest ekipa ratunkowa.

REKLAMA

Proszę się nie niepokoić, ORP „Lis” nie istnieje. To tylko wymyślony, choć możliwy scenariusz. Katastrofa rosyjskiego okrętu podwodnego „Kursk” sprowokowała nas do przygotowania raportu o stanie polskiej Marynarki Wojennej. Tym bardziej, że niewiele wiemy o rodzimych morskich siłach zbrojnych. Pamiętamy przede wszystkim o chlubnej karcie polskiej marynarki w okresie II wojny światowej.

Wyjście w morze

Marynarka Wojenna RP ma za zadanie - co oczywiste - bronić: morską granicę państwa, wybrzeże, żeglugę oraz polskie interesy gospodarcze. Działalność marynarki w okresie pokoju jest ściśle związana z aktywnością gospodarczą państwa. Ponadto, sprowadza się nadzorowania funkcjonowania systemu zabezpieczeń nawigacyjno-hydrograficznych żeglugi morskiej oraz pomagania w ratowaniu życia na morzu.

Jednocześnie Marynarka Wojenna realizuje określone zadania operacyjne, reprezentacyjne. Współpracuje z siłami morskimi innych państw, w ramach różnorakich porozumień („Partnerstwa dla Pokoju"), sojuszy (NATO), a także pod auspicjami organizacji międzynarodowych (ONZ). W związku z członkostwem w Pakcie Północnoatlantyckim nasze siły zbrojne - w tym Marynarka Wojenna - mają za zadanie zwracać szczególną uwagę na te rejony Morza Bałtyckiego, gdzie przebiegają granice pomiędzy NATO, a państwami nie zrzeszonymi w Sojuszu.

Głównodowodzącym Marynarki Wojennej RP jest admirał Ryszard Łukasik. Siły morskie - jak całość sił zbrojnych – podlegają formalnie prezydentowi RP. Marynarka zobligowana jest do współpracy z pozostałymi rodzajami wojsk, Strażą Graniczną oraz administracją morską i podmiotami gospodarki morskiej.

Abordaż

Tyle tytułem obowiązkowego wstępu. Nas, najbardziej interesuje stan polskiej marynarki. Obecnie – w jej skład wchodzi 160 jednostek pływających (w tym 67 bojowych wraz z trzema okrętami podwodnymi). Głównie są to jednostki nawodne - różnego typu i przeznaczenia - zwodowane w latach 60. do 90. Niszczyciel rakietowy ORP "Warszawa" ( największy okręt), fregata rakietowa ORP "Gen. K. Pułaski", korweta zwalczania okrętów podwodnych ORP „Kaszub” – to wizytówki naszych morskich sił zbrojnych. Pod biało-czerwoną banderą pływają między innymi także: 4 korwety rakietowe, 3 małe kręty rakietowe, 7 kutrów rakietowych, 8 dużych ścigaczy okrętów podwodnych, 22 okręty obrony przeciwminowej (trałowce i niszczyciele min) i 3 okręty podwodne.

Pozostałe to jednostki pomocnicze, wsparcia i zabezpieczenia. Marynarka Wojenna to nie tylko „wodniacy”, ale i pracownicy lądowi: inżynieryjni, ochrony, zabezpieczenia, jednostki chemiczne i szkoleniowe. Kadry dla marynarki przygotowują dwa ośrodki: Akademia Marynarki Wojennej i Szkoła Chorążych oraz Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej. Nurków i płetwonurków szkoli Ośrodek Szkolenia Nurków i Płetwonurków. W skład marynarki wchodzą również siły lotnicze (podobnie jak w większości marynarek świata). Polskie lotnictwo morskie liczy w sumie 80 samolotów i śmigłowców.

Nasza marynarka nie musi wstydzić się swego sprzętu, zwłaszcza na tle innych państw nadmorskich dawnego Układu Warszawskiego. Gorzej, gdy porównamy się z Niemcami (pamiętając, że Bundeswehra jest prawdziwą europejską potęgą militarną). Marynarkę Wojenną RP a Deutsche Marine dzieli przepaść. W niemieckiej marynarce służy nieco ponad 27 tysięcy osób - w polskiej 16.500.

Deutsche Marine posiada 140 jednostek bojowych (w tym 14 okrętów podwodnych), 120 samolotów. Nasz sprzęt pomimo, że nie zawsze jest najnowszy, wciąż z powodzeniem spełnia swe zadania. Warto podkreślić, że nawet czterdziestoletnie jednostki niekoniecznie są przestarzałe.

Żadna armia świata – nawet największych potęg militarnych - nie wymienia swego wyposażenia od razu, gdy pojawi się nowszy sprzęt. Dokonuje się to stopniowo, tak aby nie rozsadzić budżetu państwa. Normą jest, iż różne typy broni są modernizowane (np. w supernowoczesną elektronikę). Postęp w technologii militarnej jest zaś olbrzymi. Zazwyczaj na początku, nowinki techniczne wykorzystywane są właśnie w przemyśle zbrojeniowym (np. tak było w przypadku Internetu).

Jak polska marynarka spisałaby się w razie konfliktu zbrojnego? Spytaliśmy rzecznika prasowego dowódcy marynarki wojennej, kapitana Janusza Walczaka:

Na stanie rodzimej marynarki jest zarówno polski, jak i radziecki sprzęt.

Ostatnio, otrzymaliśmy jednak prezent od naszego sojusznika z NATO. Amerykanie podarowali nam dwudziestoletnią fregatę, którą nazwano ORP „Gen. K.Pułaski” (podniesienie polskiej bandery miało miejsce 15 marca bieżącego roku). Nikt nie ma jednak złudzeń co do tego, że aby stać się równorzędnym partnerem pozostałych członków Paktu Północnoatlantyckiego, będziemy musieli modernizować również marynarkę.

Fachowiec o „Kursku”

Spytany o katastrofę rosyjskiego okrętu atomowego „Kursk”, kapitan Janusz Walczak, odmówił wszelkich komentarzy. Zasłonił się brakiem wystarczających informacji oraz dodał, że byłoby niezręcznym wypowiadać się o nie swoich sprawach. Niemniej skomentował wielokroć powtarzaną przez różne media informację, iż na pokładzie tego okrętu nie było akumulatorów, stanowiących alternatywne źródło zasilania. Przypomnijmy – zgodnie z procedurami, w momencie awarii okrętu atomowego, dowódca jednostki ma obowiązek wygasić reaktor atomowy. Kapitan „Kurska” tak też uczynił:

Jak wyglądają polskie procedury, w przypadku podobnej (odpukać – choć to na morzu niemożliwe) tragedii?

Czy będziemy mieli kiedykolwiek okręt klasy „Kursk”, a może lotniskowiec?

Więc jest to tak prawdopodobne, jak sugerowana kiedyś przez prezydenta Lecha Wałęsę polska bomba atomowa. No, chyba że będziemy znów sięgać od morza do morza, albo powróci kwestia nieszczęsnych praw do Madagaskaru.

Łukasz Dziatkiewicz, RMF FM

Leszek Kabłak-Ziembicki, RMF FM