Od 23 czerwca armia tylko dla tych, którzy chcą w niej służyć. Przez trzy dni z wojska będą odchodzić żołnierze z ostatniego przymusowego poboru, mimo że nie odsłużyli jeszcze dziewięciu miesięcy. Możliwość szybszego wyrwania się z koszar daje majowe rozporządzenie ministra obrony.
Te przepisy skróciły czas służby dla młodych ludzi wcielonych w ostatnim poborze w grudniu zeszłego roku. Nie ma jednak przymusu. Pozostanie do końca terminu, a więc do sierpnia, zadeklarowało 3800 żołnierzy. Trudno się dziwić. Jeśli wyszliby z armii wcześniej, a nie znaleźliby pracy, nie mieliby prawa do zasiłku, bo przysługuje on jedynie po odbyciu dziewięciomiesięcznej służby. Wiadomo też, że część z nich będzie chciała związać swą przyszłość z wojskiem.
Ci natomiast, którzy mają inne plany, już ostatni raz urządzają nam pokaz radości rozstania z przymusowym wcieleniem. Do historii przechodzą właśnie sceny, w których grupki nietrzeźwych młodzianów błąkają się po miastach w kolorowych chustach, śpiewając nieśmiertelny, jak się wydawało, hit rezerwistów o tym, jak to pobudka zagrała o wpół do szóstej i niejedna panna płakała, że rezerwa szła do cywila.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Nasz krakowski reporter Maciej Grzyb spotkał natomiast rezerwistów, którzy tradycyjnie koniec służby świętowali pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Rynku Głównym: