W Płocku z pożaru mieszkania policjanci wyprowadzili 72-letnią kobietę, a jej poważnie chorego 78-letniego męża wynieśli z bloku na rękach. Funkcjonariusze wezwali pogotowie ratunkowe, które zabrało mężczyznę do szpitala. Jego żona nie wymagała hospitalizacji.
Jak poinformowała w piątek rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Płocku podkom. Marta Lewandowska, do pożaru mieszkania doszło w środę na osiedlu Skarpa - kiedy funkcjonariusze dotarli na miejsce, zgromadzeni przez blokiem mieszkańcy relacjonowali, że w zadymionym bloku mogą być jeszcze inne osoby.
Policjanci wbiegli do bloku, aby sprawdzić czy nikt nie potrzebuje pomocy. W budynku była ograniczona widoczność, z uwagi na silne zadymienie. Mundurowi w pewnym momencie usłyszeli odgłosy, które wydobywały się z jednego z mieszkań. Po wejściu do niego zastali starszą, schorowaną kobietę i psa. Kobieta była zdezorientowana. Funkcjonariusze pomogli jej opuścić mieszkanie, a kiedy już z niego wychodzili, sprawdzili jeszcze jedno z pomieszczeń i tam zauważyli siedzącego na łóżku starszego mężczyznę - przekazała podkom. Lewandowska.
Jak dodała rzeczniczka płockiej policji, "z niepełnosprawnym seniorem był bardzo utrudniony kontakt, nie był on świadomy tego, co się dzieje". Policjanci ostrożnie podnieśli mężczyznę i na rękach wynieśli go z bloku. Zagrożenie dla życia 78-latka było poważne, na szczęście pomoc dotarła na czas - podkreśliła podkom. Lewandowska.
Jak wyjaśniła, funkcjonariusze natychmiast wezwali na miejsce pogotowie ratunkowe, które przetransportowało starszego mężczyznę do szpitala; jego 72-letnia żona nie wymagała hospitalizacji.