Do 15 grudnia Zakłady Górniczo-Hutnicze „Bolesław” wstrzymają wypompowywanie wód z kopalni Olkusz-Pomorzany. Z tego też powodu około 95 proc. wody w Sztole i Białej przestanie płynąć. Ekolodzy przekonują, że region olkuski czeka katastrofa ekologiczna. „To nie byłaby tylko klęska ekologiczna, ekonomiczna i społeczna, ale również wizerunkowa Polski. To gorsza sprawa niż z likwidacją kopalni w Turowie” – alarmuje ekolog Stefan Piętka.
Kopalnia "Olkusz-Pomorzany" należąca do ZGH "Bolesław" S.A. w Bukownie zajmowała się wydobyciem rud cynku i ołowiu. W sumie na przestrzeni lat wydobyto z kopalni prawie 93 mln ton rudy.
W przeszłości w tym rejonie istniały trzy kopalnie: "Bolesław" - najstarsza, która została uruchomiona po wojnie i zlikwidowana w 1998 r., "Olkusz", która powstała w 1962 r. i najmłodsza "Pomorzany" uruchomiona w 1974 r. Zostały one ze sobą połączone. Teraz likwidowana jest kopalnia "Olkusz - Pomorzany".
Działalność kopalni przez lata miała ogromny, niestety negatywny, wpływ na okoliczne rzeki. Po pierwsze, aby zakład mógł wydobywać rudę, trzeba było odwodnić teren. Osuszonych zostało kilka odcinków Białej Przemszy oraz jej mniejsze dopływy, w tym: Baba, Sztoła i Biała - wyjaśnia prof. Mariusz Czop z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska. Zanikło też wiele obszarów podmokłych zbiorników wodnych i źródeł, czy studni - dodaje.
Zakłady częściowo zwracały wodę, zrzucając ją do naturalnych koryt. Bez tego zrzutu rzeki już dawno by nie istniały.
Jak tłumaczy Bogusław Ochab, prezes zarządu i dyrektor naczelny ZGH "Bolesław", ten zrzut to od 230 do 350 m³ wody na minutę. Tyle wody zakład odpompowuje, by móc funkcjonować.
To tak, jakby dwie duże rzeki opuszczały kopalnię - przyznaje prezes Ochab. To są ilości wody niespotykane w innych kopalniach - tłumaczy. Należy dodać, że są to są wody triasowe dobrej jakości. Dla porównania dodam, że KGHM [w swoich kopalniach przyp. red], który jest od nas 10 raz większy, pompuje nie 230, tylko 65 m³/minutę.
Przeliczając to na ilości roczne, jest to 2 razy większa objętość niż zużywa cały Kraków (około 60 mln m3) i podobna do zużycia wody w Warszawie (około 130 mln m3) - wyjaśnia prof. Mariusz Czop AGH.
Kopalnię "Olkusz-Pomorzany" odwadniają trzy potężne pompownie - tłumaczy prezes Ochab. To one zrzucają wodę z kopalni do rzek podtrzymując ich istnienie wraz z całym bogatym ekosystem wzdłuż nich.
System odpompowywania wody z kopalni funkcjonował od 60 lat. Po zakończeniu wydobycia, a tym samym likwidacji zakładu, to się zmieni.
Do końca tego roku chcemy zakończyć likwidację wyrobisk podziemnych i około 15 grudnia przestaniemy pompować wody z kopalni - mówi prezes Ochab. Z tego też powodu około 95 proc. wody w Sztole i Białej niestety przestanie płynąć - dodaje. Przez lata rzeki niejako uzależniły się od wód z kopalni.
Prezes Ochab zaznacza, że z punktu widzenia prowadzenia działalności górniczej i polskiego prawa wody te są odpadem (ściekiem) i to niezależnie od ich jakości.
Stefan Piętka ekolog, członek PiS, nie zgadza się, by wody te nazywać ściekiem czy odpadem. Woda z kopalni jest bardzo czysta - przekonuje. Ona ma trochę podwyższone zawartości siarczanów, ale to nie przeszkadza życiu biologicznemu. Ta woda od ponad pół wieku płynęła z ujęcia wody w Ryszce na rzece Sztole do Stacji Uzdatniania Wody w Maczkach w Sosnowcu, a następnie do sieci wodociągowej kilku śląskich miast - precyzuje.
Jak podkreśla Stefan Piętka, ekosystem, który powstał przez lata wzdłuż rzek zasilanych wodami z kopalni, jest zagrożony. W okolicy rzek żyją sarny, jelenie, bobry. W samych wodach Sztoły m.in. pstrągi.
Ma się stać coś nieprawdopodobnego w skali światowej. Mają zostać zlikwidowane trzy rzeki zasilane z kopalni, i to wkrótce, bo na przełomie grudnia i stycznia. Rzeka Baba, Biała i Sztoła i około 15 km Białej Przemszy od Dąbrowy Górniczej do Jaworzna. To około 35-40 km wspaniałych rzek - mówi.
To rzeki o ogromnej wartości przyrodniczej, rekreacyjnej, społecznej i ekonomicznej - podkreśla i dodaje, że rzeka "Sztoła zaopatruje w wodę pośrednio, co najmniej pół miliona mieszkańców".
Na rzece Białej Przemszy są trzy małe elektrownie wodne, a Elektrownia Jaworzno pobiera z niej wodę do celów chłodniczych.
Ale "wyschnięcie" okolicznych rzek, to niejedyny problem, jaki powstanie po likwidacji kopalni "Olkusz-Pomorzany". Gdy przestaną działać pompownie, kopalnia będzie ulegać powolnemu zatapianiu, przez nawet 50-100 lat.
Prezes ZGH Bolesław przyznaje, że gdy pompy zostaną wyłączone, woda zacznie zalewać lej depresji. To strefa oddziaływania kopalni, gdzie wody podziemne ulegają obniżeniu, a rzeki wysuszeniu. Ma ona kształt leja - w jego centrum znajduje się kopalnia, która ściąga wody do swoich wyrobisk.
Zalanie kopalni jest wyjątkowo niebezpieczne dla środowiska - przyznaje prof. Czop. W momencie likwidacji kopalni zanieczyszczone zostaną wody podziemne, które będą zatapiać lej depresji i podziemne wyrobiska.
Chodzi o to, że gdy do odwodnionego przez kopalnię górotworu dopływa tlen i utlenia siarczek żelaza, to ten zamienia się w łatwo rozpuszczalne siarczany zawierające metale ciężkie. Kiedy z kolei woda zatapia lej depresji te wytworzone siarczany rozpuszczają się i zanieczyszczą wodę.
Skażenie wód podziemnych obejmie obszar nawet około 600-700 km². Taki zasięg skażenia został potwierdzony przez sąd na podstawie opinii specjalistów, w ramach procesu sądowego pomiędzy Wodociągami Olkuskimi, a ZGH "Bolesław" S.A. w Bukownie - właścicielem kopalni "Olkusz - Pomorzany - tłumaczy prof. Czop, powołując się na wyrok z 13 marca 2020 roku wydany przez Sąd Apelacyjny w Krakowie. Sąd uznał, że lej depresji ma około 700 km². Władze kopalni twierdzą, że jest o połowę mniejszy i ma 300 km².
W przypadku kopalni "Olkusz-Pomorzany" - jak wyjaśnia szczegółowo prof. Czop - chodzi o siarczany oraz metale ciężkie: ołów, cynk, kadm, nikiel, nawet tal, które są silnie toksyczne, mają działanie bardzo silnie szkodliwe dla ludzi spożywających tą wodę oraz dla organizmów żywych, które w tej wodzie mogłyby występować.
Okazuje się więc, że gdy kopalnia prowadzi swoją działalność, mamy czystą wodę dopływającą do systemu odwadniania, natomiast jeżeli wyłączymy odwodnienie i zacznie się proces zatapiania wyrobisk, będziemy mieli wodę bardzo silnie zanieczyszczoną. To niestety mocno tragiczny paradoks - przyznaje prof. Czop.
Ekolodzy szacują, że rzeki znikną na co najmniej 30 lat, a gdy wrócą będą skażone właśnie tymi substancjami.
To byłaby katastrofa, przecież Unia Europejska rozdrapałaby nas. To nie byłaby tylko klęska ekologiczna, ekonomiczna i społeczna, ale również wizerunkowa Polski. To gorsza sprawa niż z likwidacją kopalni w Turowie.tłumaczy Piętka.
Na tym samym terenie - jak zaznacza profesor Czop - znajduje się Główny Zbiornik Wód Podziemnych GZWP nr 454 Olkusz-Zawiercie. Według ekologów skażenie obejmie ujęcia wody pitnej dla Dąbrowy, Jaworzna i Sławkowa oraz Górno-Śląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągowego z którego są zasilane inne śląskie miasta m.in. Sosnowiec i Mysłowice.
Jednostką, która powinna chronić rzeki, są Wody Polskie. Urząd ten prowadzi m.in. działania z zakresu ochrony przed powodzią i suszą oraz ochrony jakości zasobów wodnych.
Jak wyjaśnia ekolog Stefan Piętka, Okręgowy Urząd Górniczy w Krakowie, wydając decyzje na likwidację kopalni "Olkusz i Pomorzany", nie zabezpieczył przepływów nienaruszalnych. To przepływ minimalnej ilości wody, niezbędnej do utrzymania życia biologicznego.
Wody Polskie, czyli RZGW w Gliwicach, wydał decyzje na ten temat, gdzie nawet się nie zająknięto o przepływach nienaruszalnych - wyjaśnia Piętka.
Ja tu polecam art. 403, 409 ustawy Prawo Wodne, art. 4 punkt 27 ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych, czy choćby Dyrektywę Wodną. W Polsce i w Unii Europejskiej nie wolno likwidować rzek - tłumaczy.
To dlaczego Wody Polskie zgodziły się na coś takiego? Zdaniem Stefana Piętki "to korupcja urzędnicza". To jest wyprzedaż interesu narodowego. To jest sprzeniewierzenie się ślubowaniu urzędniczemu, łamanie prawa! Gdzie nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Powiadomiłem o tej sprawie ABW i CBA - zaznacza ekolog.
Przedstawicielka Wód Polskich rozmowę na temat łamania prawa ucina i zaznacza, że urząd nie będzie w niej uczestniczyć. Zapewnia jednak, że decyzja o likwidacji kopalni ma swoją moc prawną i nie była w żaden sposób zaskarżana, choć została podana do wiadomości publicznej.
Linda Hofman z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie w Gliwicach i dodaje, że jej urząd z mocy prawa nie dysponuje żadnym konkretnym narzędziem za sprawą, którego mogłyby skłonić do dalszego odpompowywania wód górniczych.
Nie oznacza, to że pozostajemy bierni - zaznacza i dodaje, że urząd cały czas monitoruje sytuację. Odbywają się też cykliczne i regularne spotkania nie tylko z przedstawicielami tego zakładu. Mowa także o lokalnym samorządzie, urzędnikach Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, czy Głównego Urzędu Górniczego w Krakowie - wyjaśnia Hofman.
W piątek sejmowa Komisja Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zajęła się sprawą likwidacji kopalni "Olkuszu-Pomorzany" w Olkuszu oraz likwidacją rzek.
Uczestniczył w niej prof. Mariusz Czop. Jak przyznał w rozmowie z dziennikarzem RMF MAXXX Przemkiem Błaszczykiem, jak zwykle w takich przypadkach okazało się, że ani urzędnicy, ani kopalnia nie mają sobie nic do zarzucenia.
Winę za przyjęcie bezrefleksyjnej koncepcji likwidacji kopalni w niedopuszczalny sposób próbuje się zrzucić w na autorów dokumentacji hydrogeologicznej - relacjonował. Najgorzej oceniam jednak Wody Polskie, które przedstawiły członkom komisji informacje pełne błędów merytorycznych, czy nawet wręcz wprowadzające w błąd.
W obliczu bezprecedensowej katastrofy prof. Czop zaapelował do posłów, urzędników i prezesa ZGH "Bolesław" S.A. o zmianę sposobu likwidacji kopalni z uwzględnieniem odpowiednich działań ochronnych i kompensacyjnych, tak aby ocalić te rzeki i związane z nimi bogate ekosystemy oraz ochronić zagrożone ujęcia wód pitnych dla Jaworzna i Dąbrowy Górniczej.
Obecny plan likwidacji kopalń bez należytych działań zabezpieczających, tak jak w przypadku kopalni Turów - co zresztą rząd polski bardzo słusznie podnosi - może naprawdę spowodować katastrofę ekologiczną o ogromnym rozmiarze i kosztach - ucina profesor.
Naukowiec szacuje szkody w środowisku po planowanej likwidacji kopalni na 10 mld zł.
Ekolodzy chcą także złożyć na Okręgowy Urząd Górniczy w Krakowie, Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Krakowie i Wody Polskie w Gliwicach doniesienie do prokuratury za niedopełnienie obowiązków, narażenie Skarb Państwa na ogromne straty i złamanie wielu przepisów, w tym fałszerstwo intelektualne.