Blisko 20 godzin pociągiem z Katowic nad morze. Tak wyglądała podróż 70 dzieci z Gliwic, Rudy Śląskiej i Zabrza na obóz taneczny w Darłówku. Wątpliwe atrakcje zapewnił im pociąg TLK jadący z Krakowa do Kołobrzegu. Mimo rezerwacji dla dzieci nie było żadnego przedziału.

REKLAMA

Pociąg z Krakowa przyjechał do Katowic wypełniony po brzegi. Okazało się, że po rezerwacji nie ma śladu, a przedziały zajęli inni pasażerowie - opowiadał jeden z rodziców, gdy weszli do wagonu.

Już w Katowicach widziałem, że ludzie leżeli na korytarzu. Kierownik pociągi enigmatycznie mówił, że powiesił karteczki, ale ludzie wsiedli - relacjonował pewien mężczyzna.

Zbulwersowani rodzice wezwali policję. Później pojawiła się straż ochrony kolei. Ostatecznie dołączono do pociągu kolejny wagon. Skład miał już 1,5 godziny opóźnienia. Na tym jednak nie koniec. Identyczna sytuacja miała miejsce w Łodzi, gdzie o przedziały walczyła kolejna grupa młodzieży. Na domiar złego na trasie zepsuł się elektrowóz. Ostatecznie zamiast w południe dzieci ze Śląska dotarły nad morze wieczorem.

Dzieci do ośrodka dotarły o godzinie 20. Podróż trwała zatem 24 godziny. Tyle jedzie się do Londynu autokarem. A wystarczyło zamknąć zarezerwowane przedziały lub sprzedać tyle biletów, ile pociąg ma miejsc. Wtedy jednak chyba koleje musiałyby zmienić nazwę, bo rozwinięcie skrótu PKP, czyli Pewnie Kiepsko Pojedziemy, straciłoby znaczenie.

PKP: To tylko incydent

To tylko incydent - tak PKP tłumaczy się z koszmarnej podróży. Niestety, takie sytuacje zdarzały się już wcześniej. Już kilka razy informowaliśmy o

problemach przepełnionych pociągów - zwłaszcza na tej feralnej trasie do Kołobrzegu. Ścisk, ludzie na korytarzach i brak dostępu do toalety przez kilkanaście godzin. Najgorszej jest jednak to, że kolej nie ma zamiaru wciągać z tego wniosków. Jeśli ktoś będzie miał rezerwacje, to na swoim miejscu może zastać innego pasażera.

Wagony, które są objęte rezerwacją grupową mają naklejone informacje, że jest to rezerwacja grupowa. Niestety, nie zawsze podróżni respektują takie informacje, wchodzą do takiego wagonu i zajmują miejsca - tłumaczy rzeczniczka PKP Intercity Małgorzata Sitkowska. Dodaje, że przecież nie będzie zamykać przedziałów na łańcuch. A na dodatkowe wagony też nie zawsze jest szansa.

Takie historie mogą się więc powtarzać zwłaszcza w wakacje. Dlatego pasażerowie powinni jak najszybciej składać reklamacje. Może kolejarze zauważą, że coś jest nie w porządku.