Nie musisz mieć internetu, by być posądzonym o rozpowszechnianie pornografii w sieci. Jak ustalił reporter RMF FM Romuald Kłosowski, nawet kilkadziesiąt tysięcy osób mogło otrzymać bezpodstawne wezwania do zapłaty za rozpowszechnianie tego typu treści. Wysyła je Kancelaria Prawa Własności Intelektualnej "Lex Superior" z Gdańska.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Firma z Gdańska domaga się wpłacenia 750 złotych za rozpowszechnianie filmów typu: "Randka z szefem" czy "Igraszki w kuchni" i to tylko w postępowaniu ugodowym. Jeśli pieniądze nie wpłyną na konto spółki z Gdańska, w ciągu 7 dni roboczych żądanie wzrośnie do 4,5 tysiąca złotych.
Z ustaleń naszego reportera wynika, że takie wezwania otrzymują głównie abonenci sieci Orange i nierzadko... emeryci, którzy nie mają żadnego związku ze sprawą. Bywa że zgłaszają się też ludzie, którzy nie mają nawet dostępu do internetu - mówi Marcin Karczewski z Wydziału Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Warszawie.
Należałoby takie pismo skierować, że nie czujemy się zobowiązani do zapłaty i jeżeli ktoś nam chce wykazać jakąś winę, to musiałby tak naprawdę wskazać konkretne dowody. A tego spółka w żaden sposób nie przedstawia w swoich pismach - tłumaczy Karczewski.
Jedna z naszych słuchaczek przyznaje, że z internetu korzysta okazjonalnie i nigdy, nawet przypadkiem, nie trafiła na "te strony". W podanym terminie pobrania i udostępnienia filmu, nawet nie włączałam komputera. Byłam wtedy w sanatorium. W pierwszym odruchu bardzo się przestraszyłam; nie dość że to wezwanie do zapłaty, kancelaria prawników, to jeszcze pornografia! Może gdybym miała więcej pieniędzy, zapłaciłabym "dla świętego spokoju". Nie zapłaciłam, ale też nigdzie tego nie zgłaszam. Jak mam wyjaśniać, że nie interesuje mnie film "Numerek z żoną szefa"? - mówi pani Maria.
Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to próba wyłudzenia. Kancelaria Prawa Lex Superior stara się mocno, aby jej pisma przypominały - jakkolwiek to brzmi - próbę ochrony pokrzywdzonych posiadaczy praw do filmów porno - przyznaje radca prawny, Michał Łakomecki i dodaje, że "bliższa analiza pokazuje, że ta firma nie pokazuje dowodów, a jedynie insynuuje. W pismach brakuje na przykład informacji, na czym ma polegać rzekome naruszenie".
Jak ustalił nasz reporter, najpierw kancelaria z Gdańska zawiadomiła olszyńską policję o możliwości popełnienia przestępstwa: rozpowszechniania filmów erotycznych, do których ma prawa i podała same numery IP abonentów. A jako strona w sprawie - otrzymała dostęp także do adresów pocztowych.
Jak mówi rzeczniczka olsztyńskiej policji Mariola Plichta, mimo że śledztwo policji przekazano prokuraturze, pokrzywdzeni w tej sprawie wciąż dzwonią z całej Polski. Policjanci odsyłają ich do najbliższej komendy lub prokuratury.
Policja w Olsztynie mówi, że pokrzywdzonych może być nawet 5 tysięcy osób. Znacznie większą liczbę podaje olsztyńska prokuratura. Firma Lex Superior zgłosiła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z kilkudziesięciu tysięcy adresów IP. Ci użytkownicy mieli działać na szkodę twórców filmów dla dorosłych z Olsztyna - mówi Zbigniew Czerwiński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Firma dwukrotnie zgłosiła się tam jako pokrzywdzeni; najpierw chodziło o okres od kwietnia do lipca 2014 roku, a następnie od sierpnia 2014 do lutego tego roku. Te postępowania umorzono ze względu na brak danych. Lex Superior mówi bowiem o korzystaniu z internetu w systemie BitTorrent, gdzie użytkownik w czasie pobierania wysyła fragmenty pliku innym użytkownikom.
Firma Lex Superior to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, tymczasem forma spółki kapitałowej jest zakazana dla wykonywania działalności radców prawnych i adwokatów. Wątpliwości w tej kwestii podaje niemal każdy nasz rozmówca.
Teraz śledztwo w sprawie oszustwa i naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych - prowadzi Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz. Tam dziennie zgłasza się nawet kilkudziesięciu pokrzywdzonych. Aby dowiedzieć się więcej o sprawie, część z nich dzwoniła wcześniej na numer telefonu podany w wezwaniu do zapłaty. Stamtąd wiemy, że minuta połączenia z sekretariatem Kancelarii kosztuje niecałe dwa złote.
(abs)