Warszawska prokuratura wojskowa wznawia zawieszone śledztwo w sprawie zaginięcia szyfranta Stefana Zielonki. Nadal nie ma jednak potwierdzenia doniesień, że szczątki wyłowione wczoraj z Wisły to zwłoki szyfranta, który zniknął ponad rok temu w tajemniczych okolicznościach. Wyjaśni się to dopiero po badaniach genetycznych.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Trwa protokolarne, procesowe pobieranie próbek materiału genetycznego zarówno ze szczątków jak i osób najbliższych dla poszukiwanego przez nas chorążego. Uzyskane informacje w zakresie identyfikacji - potwierdzające czy negujące fakt, że szczątki należały do poszukiwanego, zostaną upublicznione tak szybko ,jak to będzie możliwe, czyli w sytuacji ,kiedy prokuratura uzyska te dane w sposób niebudzący jakichkolwiek wątpliwości- powiedział szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg. Jak dodał na przestrzeni kilkuset metrów wzdłuż Wisły, znajdowane są kolejne części zwłok.
Prokurator Szeląg podkreślił również, że w śledztwie były już ujawniane zwłoki, które były typowane jako ciało chorążego Zielonki. Po badaniach okazywało się jednak, że to ciała innych osób.
52-letni wojskowy, pracownik Służby Wywiadu Wojskowego, zniknął w kwietniu 2009 r. Służby informowały, że przyczyną mogły być problemy osobiste.
W grudniu 2009 r. szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk Janusz Nosek mówił, że zakładane są wszystkie warianty, także zdrada lub pozyskanie przez inne służby, ale - jak się wyraził - "prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest mniejsze niż jeden promil". W marcu br. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła szyfrantowi zarzut dezercji.
W ubiegłym tygodniu naczelny francuskiego pisma "Intelligence Online" Philippe Vasset twierdził, że Zielonka "niemal na pewno" jest w Chinach, dokąd miał go wywieźć tamtejszy wywiad.