List z ładunkiem wybuchowym trafił do polskiego konsulatu generalnego w Monachium. Na szczęście, nie doszło do eksplozji; ładunek rozbrojono. Policyjni specjaliści badają, co dokładnie zawierała przesyłka.
Przesyłka była zaadresowana do konsula generalnego. Sekretarka, która otwierała list, zwróciła uwagę na przewody. Zawiadomiła pracownika ochrony konsulatu, który z kolei powiadomił niemiecką policję. Ładunek rozbrojono.
Teraz wybuchową przesyłką zajęli się niemieccy policjanci. Jest odpowiednio zabezpieczona, jest analizowana. Z tej analizy będzie dopiero wynikać, co w tej przesyłce rzeczywiście było - powiedział RMF konsul Wacław Oleksy.
Według pierwszej "ostrożnej" oceny policji – jak piszą agencje - na podstawie budowy i opisu przesyłki nie można wykluczyć jakiegoś związku z ostatnią serią bomb przesyłanych w listach w Dolnej Bawarii.
Ktoś od kwietnia wysłał tam 6 bomb do polityków CSU i SPD. W sierpniu wskutek wybuchu ładunku ukrytego w liście ranna została sekretarka; inne w porę wykryto i rozbrojono.