To mogła być próba samobójcza – policja potwierdza nasze informacje, że wczorajsza eksplozja w Mysłowicach nie była przypadkowa. Wybuch mógł spowodować syn kobiety, która zginęła.
Mężczyzna, który mieszkał w feralnym bloku razem z matką, wczoraj wieczorem zadzwonił do swojego brata. Być może chciał się z nim pożegnać. Zaniepokojony brat zawiadomił policję. Jednak w tym samym czasie nadeszło zgłoszenie o wybuchu.
Wiadomo, że w mieszkaniu były pojemniki z benzyną, które przyniósł syn zmarłej kobiety. Prawdopodobnie podpalił je, po czym doszło do wybuchu. Eksplozja była tym silniejsza, że ulatniał się gaz. Okoliczni mieszkańcy opowiadali wczoraj o potężnym słupie ognia, wydobywającym się z mieszkania.
Mężczyzna trafił do szpitala. Jutro ma zostać przesłuchany. Jeszcze dziś natomiast mieszkańcy bloku prawdopodobnie będą mogli wrócić do mieszkań. Inspektor budowlany stwierdził bowiem, że konstrukcja budynku nie została naruszona. Jednak ostateczną zgodę na powrót musi wydać prokurator.