Wybory parlamentarne wcześniej niż w ustawowym terminie nie odbędą się bez zgody rządzącego SLD. Ostatnio Sojusz mówi o czerwcu. Ale jak pamiętamy, pomysły zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Gdyby posłuchać szefa SLD Józefa Oleksego, to jak zwykle można mieć spore problemy ze zrozumieniem jego wypowiedzi. Wszak wiadomo, że marszałek Sejmu jest mistrzem niedomówień i swoistej nowomowy. To wszystko trzeba liczyć we wzajemnym powiązaniu. Z wyborami także prezydenckimi i z wszystkimi procedurami, które z datą wyborów się łączą.
Ale jeżeli wybory do parlamentu w czerwcu, prezydenckie na przełomie września i października, to oznacza to, że cały przyszły rok będzie rokiem kampanii wyborczej, a nowy Sejm ledwo się zawiąże, a posłowie pojadą na wakacje.
Opozycja nie bardzo w tę zmianę frontu wierzy, raczej obstawia, że Sojusz wbrew tym zapowiedziom będzie zwlekać do ostatniej chwili.
Choć niewykluczony jest scenariusz jak w starej niemieckiej bajce. Pastuszek wielokrotnie krzyczał dla zabawy: „wilki, wilki”, aż pewnego dnia krzyczał naprawdę. Wilki przyszły i owce zjadły. Więc któregoś dnia ten Sejm może się okazać realnie zdolny do rozwiązania. Wilki mogą nadejść naprawę, a nie tylko na niby - podsumowuje Jan Rokita.