Woźnica, który w poniedziałek na Gubałówce wjechał saniami w grupę turystów, usłyszał aż trzy zarzuty. Policja zarzuciła mu spowodowanie wypadku, nieudzielenie pomocy ofiarom i oddalenie się z miejsca wypadku. Grozi mu za to ponad 4 lata więzienia. Mężczyzna wyszedł na wolność, ale pozostaje pod dozorem policji.
Po wypadku sześć osób karetkami i śmigłowcem TOPR zostało przetransportowanych do zakopiańskiego szpitala. Pięć najbardziej poszkodowanych osób z objawami wstrząśnienia mózgu i obrażeniami zewnętrznymi pozostawiono w szpitalu na obserwacji.
Do wypadku doszło, gdy spłoszony koń z saniami wjechał w grupę pieszych spacerujących na Gubałówce. Woźnica wraz z pasażerami wypadł z sań, nie był w stanie utrzymać spłoszonego konia. Zatrzymany w poniedziałek wieczorem mężczyzna był trzeźwy. Nie wiadomo dotychczas, co spłoszyło zwierzę.
Podobne wypadki na Gubałówce z udziałem zaprzęgów konnych zdarzały się już wielokrotnie. Ten poniedziałkowy należy jednak do najpoważniejszych.
Władze Zakopanego zapowiadają zmiany. Po pierwsze będą zmiany organizacji ruchu na Gubałówce – specjalne miejsca dla dorożek i sani, ograniczenie ruchu samochodów dostawczych i oczywiście wzmożone kontrole - zapowiada szef straży miejskiej Wiesław Lenart: Ponieważ jest wąsko. Tam jest deptak. Chodzi bardzo dużo ludzi.
Samorząd przyjrzy się także fiakrom i ich zaprzęgom – mówi burmistrz Janusz Majcher: Dokonamy przeglądu wszystkich furmanek. Rejestracji przede wszystkim tych furmanek. Po drugie trzeba robić szkolenia. Fiakrom to się nie podoba. Uważają, że ich kolega w niczym nie zawinił.