Wieczorną debatę nad wotum nieufności dla rządu w zasadzie można było uznać za bezprzedmiotową. Nie dalej jak w środę 231 posłów poparło rząd w głosowaniu nad wotum zaufania. Z sejmowego regulaminu wynika zaś, że mając taką większość posłowie PiS nawet nie muszą dziś głosować, bo i tak wygrają.
Regulamin i logika
Zasady są proste i bezwzględne: przy wniosku o wotum nieufności ważna jest wyłącznie liczba głosów "za". Przepisy wymagają, by za wnioskiem o odwołanie rządu opowiedziała się ponad połowa ustawowej liczby posłów. To jak i czy w ogóle zagłosują pozostali - nie ma znaczenia. Z punktu widzenia PiS wystarczy więc upewnić się, że opozycja nie ma 231 głosów i pytanie, czy w debacie w ogóle uczestniczyć a potem głosować, staje się w gruncie rzeczy pytaniem, czy spędzić piątkowy wieczór w Sejmie czy w domu.
W środę właśnie 231 posłów rząd poparło. Ponieważ zaś wszystkich posłów jest 460 - nie ma sposobu, by opozycja zgromadziła wymaganą do obalenia rządu większość. W środę zresztą rząd nie potrzebował wcale aż tylu głosów - regulaminowo wniosek o wotum zaufania przyjmowany jest większością zwykłą, a więc niekoniecznie ponad połowy ustawowej liczby 460. Wystarczy do tego większość z obecnych na sali, o ile jest ich w sumie ponad połowa z 460.
Przepisy i obyczaje
Dla posłów PiS siedzenie dziś wieczorem w Sejmie będzie więc zwykłą stratą piątkowego wieczoru. Obyczaj i przepisy wymagają oczywiście, by posłowie w debacie i głosowaniu uczestniczyli, ale i w tej sprawie nieobecni będą mieli dość logiczny argument: skoro dwa dni wcześniej przeprowadzono już głosowanie w gruncie rzeczy w tej samej sprawie, a decyzja nie zostawiła żadnych wątpliwości, to powtarzanie dziś w istocie tego samego, tyle że w oparciu o inną procedurę - jest niepotrzebne. Nieobecność nie będzie wprawdzie oficjalnie usprawiedliwiona, ale uzasadniona już tak.
Z piątku na sobotę
Problemem opozycji jest przy tym także czas debaty. Marszałek Kuchciński umieścił ją w porządku obrad dopiero dziś wieczorem, między 21:00 a 23:00. Trudno o gorszy czas na zainteresowanie kogokolwiek życiem publicznym niż wieczór i noc z piątku na sobotę. Kluby opozycji nie dość więc, że przegrają głosowanie, to jeszcze nie osiągną tego, co jest zwykle głównym zyskiem debatowania nad wotum nieufności dla rządu - publicznego przedstawienia swoich racji.
Nagłośnienie argumentów z debaty nie powiedzie się zaś z oczywistego powodu - w piątkowy wieczór obrad nikt nie będzie przecież transmitował. Streszczenia debaty dotrą do odbiorców dopiero w sobotę, i nie przez gazety, które w weekend się nie ukazują. Media elektroniczne przekażą informacje od razu, ale ci, którzy poprzestają na oglądaniu głównych serwisów informacyjnych w TV dowiedzą się o przebiegu wydarzeń dopiero w sobotę wieczorem, kiedy będzie już dawno po debacie.
(j.)