Prokuratura Apelacyjna w Warszawie odesłała "do korekty" wniosek o uchylenie immunitetu posłowi Przemysławowi Wiplerowi. Korekty nie powinny potrwać długo, bo nie chodzi o nowy materiał dowodowy - stwierdził rzecznik PA Zbigniew Jaskólski.

REKLAMA

Jak mówił prok. Jaskólski, prokurator apelacyjny uznał, że sporządzony w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście Północ wniosek ws. immunitetu Wiplera "wymaga pewnych korekt" i dlatego został zwrócony prokuratorowi prowadzącemu śledztwo.

Prokurator nie chciał ujawnić, czy chodzi o zmianę opisu lub kwalifikacji prawnej czynu Wiplera. Podkreślił, że "korekty" nie polegają na potrzebie zgromadzenia kolejnych dowodów w sprawie. Dlatego uważamy, że odesłanie nam tego wniosku po korektach dokonanych przez prowadzącego śledztwo nie powinno zająć wiele czasu - dodał Jaskólski.

Wcześniej prokurator generalny Andrzej Seremet - nie wiedząc o decyzji prokuratury apelacyjnej - mówił, że spodziewa się otrzymania tego wniosku z PA jeszcze w poniedziałek. Jak podkreślił Seremet, chce on się osobiście zapoznać z tym wnioskiem. Nie chciał określać, jak długo zajmie mu analizowanie dokumentacji.

Stołeczna prokuratura chce zarzucić Wiplerowi naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów w związku ze zdarzeniami z 30 października 2013 r. w Warszawie. Zgodnie z drogą urzędową, wniosek sporządzony w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście w czwartek opuścił stołeczną prokuraturę okręgową i trafił do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Stąd miał zostać wysłany do Prokuratury Generalnej.

Dochodzenie ws. incydentu z udziałem interweniujących policjantów i posła Wiplera opuszczającego klub nocny w stolicy wszczęto z urzędu; przesłuchano w nim w sumie kilkudziesięciu świadków; odtworzono też zapisy nagrań monitoringu z miejsca zdarzenia. Według prokuratury zgromadzony materiał dowodowy dostatecznie uzasadnił podejrzenie, że Wipler popełnił dwa czyny: zmuszał przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, naruszając jednocześnie ich nietykalność cielesną oraz znieważał dwóch funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych. Przestępstwa te zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat 3.

Po informacji o wniosku Wipler powtórzył, że gdy tylko wniosek prokuratury trafi do Sejmu, sam zrzeknie się immunitetu. Jak powiedział, chce dowieść swej niewinności i bezpodstawności zarzutów, które planują postawić mu stołeczni śledczy.

Bezpośrednio po zajściu poseł utrzymywał, że został brutalnie pobity, a lekarze stwierdzili u niego m.in. uszkodzenie rogówki i liczne stłuczenia oraz otarcia. Mówił, że badanie krwi, które zostało wykonane w szpitalu wykazało, że miał 1,4 promila alkoholu w organizmie.

Do zdarzenia 30 października zeszłego roku doszło nad ranem, gdy Wipler opuszczał klub w centrum Warszawy przy ul. Mazowieckiej. Według policji zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał im wydawać polecenia. Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, iż mieli do czynienia z posłem.

Wipler relacjonował, że dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży, w związku z czym wybrał się z przyjaciółmi świętować. Poszliśmy na kolację z winem, później poszliśmy na drinka do lokalu, siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Gdy wychodziłem, zauważyłem, że się dzieją bardzo niepokojące rzeczy - była awantura przed tym lokalem - mówił poseł.

Jak zapewniał, sam nie uczestniczył w zajściu, ale postanowił interweniować. Próbowałem interweniować, włączyć się w taki sposób, żeby ta sprawa się zakończyła. Na wstępie dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie na podłogę, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, skuto mnie kajdankami, pobito mnie. Wielokrotnie polewano mnie - był to na pewno jakiś żrący środek - byłem kopany w krocze, w plecy i po nogach - mówił poseł.

(mpw)